Muzyka zastałem w sklepie z tkaninami.
– Przepraszam, ale właśnie kupuję materiał na kurtynę do klubu Chwila, który założyłem w Warszawie na Ogrodowej 31/35 – mówi, spoglądając na bele. – Zainwestowałem, ale zarządza mój syn Tytus, który działa z myślą o swoim pokoleniu. Zaprasza zespoły, teatry. Mają być pokazy filmowe, warsztaty. Cieszę się, bo jako mecenas spłacam dług, jaki zaciągnąłem, będąc młodym człowiekiem, w Medyku, który odciągnął mnie od chuliganienia na ulicy.
Na pierwszy od dekady występ Zbigniewa Hołdysa, Chwila może być za mała, dlatego zdecydował się na Stodołę. Pierwotnie koncert miał się odbyć w drugiej połowie kwietnia. Zanim ogłoszono żałobę narodową po katastrofie w Smoleńsku, muzyk doznał „awarii” kręgosłupa.
– Przeraziłem się nie na żarty: straciłem czucie w nogach. Poddałem się rehabilitacji, która wciąż trwa – opowiada.
Zapytałem, czy dopuszczał grę na wózku inwalidzkim, co zrobił Kurt Cobain.