Polacy są mistrzami w lataniu na bojerach

Można wpaść w rozmarzlinę lub szczelinę w lodzie. Ale można też pofrunąć. Polacy są mistrzami w bojerowaniu

Publikacja: 05.03.2011 00:08

Przeciętna prędkość bojera to 90-120 km/h

Przeciętna prędkość bojera to 90-120 km/h

Foto: AFP

Na pierwszy rzut oka bojery to masochizm. Grupa fanów żagla na lodzie godzinami ślęczy na zamarzniętym jeziorze, ostrząc metalowe płozy i przykręcając śruby czerwonymi, zesztywniałymi od mrozu palcami. Potem mkną po szklanej tafli, ale kruszony przez płozy lód uderza w twarz. Odwracanie głowy nic nie daje, to nadstawianie drugiego policzka. Szybko też nadchodzi odpowiedź na pytanie z kursu teoretycznego: co to jest czynnik chłodzący wiatru?

– Takie minusy można oczywiście mnożyć. Można przecież jeszcze wpaść w rozmarzlinę albo inne pęknięcie w lodzie, można pofrunąć – dosłownie, bo na chropowatej powierzchni bojer traci przyczepność. Można wreszcie, zwłaszcza podczas zawodów, stać się ofiarą nie swojego błędu, kiedy to następuje kolizja, bo kilka bojerów wpada na siebie, zamieniając się w mielonkę drzazg, stalowych płóz, dakronu (tkanina, z której uszyty jest żagiel – red.) i kompozytowych masztów – wylicza Robert Kubat, amator bojerowania z Poznania. – Ale każdy ekstremalny sport niesie ze sobą jakieś ryzyko. I przyjemności. Tu z niczym nieporównywalne są widoki, zimowy krajobraz, słońce i niebo odbijające się w zamarzniętym jeziorze jak w zwierciadle. Niezwykły jest fakt, że pędzisz szybciej od wiatru, często wśród kolorowego, rozszalałego stada innych pędzących motyli. I wszystko odbywa się w absolutnej ciszy.

Robert Kubat jeździ amatorsko. Po raz pierwszy był na bojerach w latach 80. Na zamarznięte Mazury zabrał go ojciec.

– W czasach dużych fiatów, trabantów i maluchów na niczym w Polsce nie rozwijało się takiej prędkości jak na bojerach – śmieje się. – Proszę mi wierzyć, że przeciętna prędkość bojera: 90 – 120 km na godzinę, była wtedy prędkością zawrotną, oszałamiającą.

Warunki do latania na bojerach w Polsce są świetne. Sezon zaczyna się już w listopadzie i trwa do początków kwietnia. Duża ilość jezior daje możliwości trenowania i pozwala na łatwe i szybkie przemieszczanie się w poszukiwaniu dogodnych do bojerowania warunków (nie może wiać zbyt silny wiatr, temperatura nie powinna być niższa niż 10 – 15 stopni poniżej zera, na lodzie nie może być śniegu). Jeziora w Polsce są w większości dość płytkie i szybko zamarzają. Śniegi w naszej szerokości geograficznej szybko się topią lub wyparowują. Takie warunki mają jeszcze tylko Amerykanie. Nic dziwnego, że w międzynarodowych zawodach w Europie dostajemy najlepsze noty.

W piątek ogłoszono wyniki zakończonych w czwartek tegorocznych Bojerowych Mistrzostw Europy, które były rozgrywane w Estonii, na wyspie Saaremaa, na akwenie w pobliżu miejscowości Kuressaare. W pierwszej dziesiątce uplasowało się siedmiu Polaków. Zwyciężył Karol Jabłoński, siedmiokrotny mistrz świata w tym sporcie, który po prawie siedmioletniej przerwie znów wsiadł do bojera. Drugie miejsce zajął Łukasz Zakrzewski, a trzecie Robert Graczyk.

– Ostatniego dnia regat rozegraliśmy dwa decydujące wyścigi – opowiada Karol Jabłoński.

– Mocno wiało, w takich warunkach zawsze może się coś wydarzyć. Przeżyłem chwile grozy, gdy po okrążeniu górnego znaku z ogromną prędkością wjechałem na płat chropowatego lodu i mój bojer stracił przyczepność. Wykręciłem korkociąg! Całe szczęście, że nie urwałem płóz lub czegoś innego i że żaden inny zawodnik mnie nie trafił.

Karol Jabłoński jest skiperem i sternikiem jachtowym. Jednak by spróbować latania na ślizgach lodowych, jak nazywane są bojery, nie trzeba być nawet żeglarzem. To sport dla każdego – przekonują jego zwolennicy i kuszą: zamiast siedzieć zimą z piwem przed telewizorem, lepiej pod żaglem robić wielokilometrowe wycieczki po jeziorach i grillować na środku Śniardw.

Na Mazurach jest kilka wypożyczalni bojerów i chętni mogą się nauczyć żeglowania na bojerze w ciągu jednego dnia. Dopiero latanie wyczynowe wymaga dobrej kondycji ogólnej, znajomości techniki żeglarskiej i świetnego refleksu. A to dlatego, że w niektórych warunkach bojery osiągają prędkości cztero-, ośmiokrotnie przekraczające prędkość wiatru. Zmierzona prędkość Karola Jabłońskiego przy wietrze rzędu 64,8 km/h wynosiła 160 km/h.

Polacy najczęściej latają i ścigają się na bojerach w klasie DN. To skrót od tytułu „Detroit News". Gazeta ta w roku 1937 ogłosiła konkurs na zaprojektowanie atrakcyjnego, niedrogiego sprzętu, którego można by używać do zabaw na lodzie. Tak powstał mały ślizg z przednią płozą sterującą złożony z żagla, olinowania, bomu i kadłuba. Żeglarze z Europy zainteresowali się nim około roku 1960.  DN zaczęto  budować w Holandii, Niemczech, Austrii, Belgii, w Jugosławii i na Węgrzech. Do Polski trafił w 1966. Lekki, łatwy do zmontowania i przetransportowania, jest najpopularniejszym lodowym ślizgiem do dziś.

Jedyne, co może zniechęcać chętnych do bojerowania, to nieprzewidywalność warunków pogodowych i ceny. „Musisz mieć żagiel za 1 tys. euro, maszt za 1,5 tys. euro, kilka kompletów płóz (w Polsce jest co najmniej dziesięć rodzajów lodu, do każdego trzeba przygotować inne płozy – red.), każdy za 500 euro. Do tego kadłub, płozownica, bloczki, kabestany. Na dzień dobry musisz wydać przynajmniej 20 tys. zł. Wielu za takie pieniądze woli kupić samochód i pojechać na narty" – mówił w wywiadzie dla „Żagli" Bogdan Kramer, bojerowy mistrz świata i trzykrotny mistrz Europy. – A sprzęt jest ważny, tak jak w Formule 1. Na drzwiach od hangaru nie polecisz.

Na bojery, o których niektórzy zawodnicy mówią motyle, warto choćby popatrzeć. To sport widowiskowy. Na jeziorze startuje się na nich w dwóch różnych kierunkach, prawym i lewym halsem. Zawody odbywają się po tak zwanym śledziu – wykonywane są trzy okrążenia wokół boi ustawionych w linii wiatru. Jeden bieg to do przejechania około 20 km. Podczas wykonywania zwrotu, przy boi spotykają się niemal wszyscy zawodnicy (w mistrzostwach Europy jest ich około 50 w jednym biegu). Pierwszeństwo mają jadący prawym halsem, druga połowa stawki, która zdąża lewym, musi się w ich pędzący sznur jakoś wpasować. Wszystko odbywa się w ciszy, przy iskrzeniu lodu i łomocie żagli.

Okazja do zobaczenia takich regat może się nadarzyć w nadchodzący weekend. Nad jeziorem Niegocin zaplanowane są mistrzostwa Polski. W ubiegłym tygodniu odwołano je, bo spadł śnieg i uniemożliwił wyścig.

Za pomoc w przygotowaniu tekstu dziękuję panu Jerzemu Henkemu, sekretarzowi Stowarzyszenia Flota Polska DN.

Z bojera na Żaglowóz

Gdy stopnieją lody, można się przesiąść z bojera na żaglowóz. Żaglowozy to konstrukcje podobne do bojerów, tyle że poruszające się na kołach. Zazwyczaj „lata" się na nich po plażach, dnach wyschniętych jezior lub, dzięki zjawisku pływów, po okresowo odsłanianym dnie morskim. W 1978 roku słynną wyprawę żaglowozową przez pustynię Gobi przeprowadził Polak Wojciech Skarżyński. Zbudował żaglowozy własnego pomysłu, na zawieszeniu junaka (peerelowski motocykl), doskonałe na nierówności terenu.

Na pierwszy rzut oka bojery to masochizm. Grupa fanów żagla na lodzie godzinami ślęczy na zamarzniętym jeziorze, ostrząc metalowe płozy i przykręcając śruby czerwonymi, zesztywniałymi od mrozu palcami. Potem mkną po szklanej tafli, ale kruszony przez płozy lód uderza w twarz. Odwracanie głowy nic nie daje, to nadstawianie drugiego policzka. Szybko też nadchodzi odpowiedź na pytanie z kursu teoretycznego: co to jest czynnik chłodzący wiatru?

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"