Nogi, nogi, nogi. Na pokazach pret-a-porter w Paryżu na jesień 2011, zwanych też coraz częściej Paris Fashion Week (Francuzi z tym walczą), tylko je widać, jakby inne części ciała nie istniały. Nogi w legginsach, dżegginsach, mini, różowych sandałach na gigantycznym obcasie noszonych z pomarańczowymi skarpetkami, w muszkieterkach. I oczywiście nogi gołe, bo tu niezależnie od temperatury chodzi się bez rajstop. Fashioniści noszą się krótko, reszta populacji przygląda się im jak osobliwemu plemieniu. Reszta chodzi w dżinsach, czarnych kurtkach i sportowych butach, czasem tylko rzucając okiem na to, co się dzieje na głównych scenach teatru mody.
Polska reprezentacja
Ale że ten teatr nie przestaje jednak interesować, świadczy to, jak bardzo cała Francja żyła aferą Galliano, która rozegrała się tuż przed marcowymi pokazami. Dyrektor artystyczny Diora w paryskiej kawiarni obrzucił sąsiadów antysemickimi obelgami, wśród których „Kocham Hitlera" była jedną z łagodniejszych. Był pijany (1 promil) i pod wpływem substancji odurzających, których od lat jest stałym użytkownikiem. Najpierw wyparł się wszystkiego, ale gdy dziennik „Sun" zamieścił kompromitujące wideo, musiał się przyznać. Szef Diora, Sydney Toledano, sam pochodzenia żydowskiego, natychmiast wydał potępiające oświadczenie, po czym zwolnił Anglika, który pracował w Diorze od 16 lat, w tym jako dyrektor artystyczny od 11. Winny przeprosił i obiecał udać się na odwyk.
Cokolwiek by powiedzieć o jego ekscesach, Galliano był wielkim artystą. Rozszerzył granice mody. Zmienił sposób postrzegania ubrania, co odbiło się na tym, co nosimy. Ale przy okazji dokonał dzieła samozniszczenia. Jego partner Steven Robinson zmarł na skutek przedawkowania narkotyków w 2007 roku. Niestety, zabrakło mu anioła opiekuńczego, jakim dla Yves Saint-Laurenta, także nadużywającego, był całe życie Pierre Berge. Burzliwą i wzruszającą historię 30-letniego pożycia projektanta i biznesmena można właśnie obejrzeć w filmie dokumentalnym pt. „Szalona miłość Yves Saint-Laurenta". Polecam ten film o modzie, miłości i wierności męsko-męskiej.
Sprawa Galliano rozpaliła zainteresowanie pokazem Diora. Jak powiedział Sydney Toledano, próśb o zaproszenia nadeszły setki. Przed Muzeum Rodina, gdzie odbył się pokaz, rozdawano „New York Herald Tribune" z wielką reklamą perfum Dior Addict. Zważywszy na okoliczności, wypadło trochę dwuznacznie...
Pokaz odbył się w atmosferze grobowej, chociaż Polska mogła mieć powód do radości, gdy na wybieg wyszła pełna reprezentacja naszych modelek: Ania Rubik, Monika Jagaciak, Kasia Struś, Magda Frąckowiak i ostatnie odkrycie – Zuzanna Bijoch. Wygląda na to, że kreacje Galliano zostaną wymiecione ze sklepów w takim tempie, jak oczyszczono półki po samobójczej śmieci Aleksandra McQueena. Nic tak ożywczo nie działa na słupki sprzedaży jak skandal... Już wiadomo, że następcą Galliano został Ricardo Tisci, dyrektor artystyczny Givenchy.