Na schodach do Metropolitan Museum of Art kłębi się tłum. Od kilkunastu dni – wyjątkowo szykowny, odświętnie wystylizowany. Do gmachu, w którego kolekcjach i salach co dzień gubią się tysiące zwiedzających, teraz pielgrzymują także miłośnicy ubioru.
Wystawa strojów Alexandra McQueena, brytyjskiego projektanta, który przed rokiem popełnił samobójstwo, jest artystyczną i towarzyską sensacją wiosny. Pośmiertna popularność kreatora mody przyćmiła nawet sławę aresztowanego przez chińskie władze opozycjonisty Ai Wei Weia, którego rzeźby stanęły przy wyjściu z Central Parku tego samego dnia, gdy otwarto wystawę McQueena „Savage Beauty".
Ogromne zainteresowanie jego strojami ma w sobie coś ze zbiorowego fetyszu: świat kocha zmarłych idoli. Frekwencji pomogło i to, że księżna Kate ślubowała Williamowi miłość w sukni projektu Sarah Burton, aktualnej szefowej domu mody Alexandra McQueena. Ale nie dlatego „Savage Beauty" natychmiast stała się wydarzeniem. Kuratorzy z Met wyszli daleko poza retrospektywę dorobku projektanta. Pokazali go jako wszechstronnego artystę – nie tyle twórcę strojów, ile autora opowieści, dramaturga i rzeźbiarza. Dostrzegli w nim romantyka, którego na równi inspirowało piękno i brutalność życia. Tytuł wystawy przypomina, że McQueen dostrzegał urodę w najdzikszych i mrocznych sferach – szukał jej w podświadomości, prymitywnych instynktach, naturze, a nawet śmierci.
Wystawa w Met robi wrażenie spektaklu – ma zaskakującą dramaturgię, wciąga jak fabuła. Pierwsza sala „Romantyczny umysł" to łagodne wprowadzenie: czarne marynarki, spódnice, zdekomponowane żakiety z kolekcji „Jack the Riper Stalks It's Victims" z 1992 roku przypominają garderobę z wiktoriańskiego pogrzebu. McQueen przedstawia się tu jako erudyta i znawca zasad konstruowania ubrań, a jednocześnie rebeliant, który postanowił je łamać. W kolejnych salach wyobraźnia McQueena szokuje i porusza. Długa suknia z czarnych piór wygląda jak uwieczniona w stopklatce eksplozja – jest nie tyle strojem, ile detalicznie zaprojektowanym zdarzeniem.
Pokój „Romantyczny gotyk" wypełniają niepokojące kostiumy, do których – na życzenie kuratorów – zaprojektowane zostały nakrycia głowy, przede wszystkim maski: czarne, zasłaniające usta i oczy – niczym rekwizyty z sadystycznych fantazji. „Dante", gorset z liliowego jedwabiu pokrytego czarną koronką, sąsiaduje z lśniącą, czarną peleryną, rozdymaną przez ukryte pod podłogą dmuchawy. Obok znajduje się przejście do „Gabinetu osobliwości", gdzie na półkach, jak w sklepie z kuriozami, czekają nakrycia głowy, akcesoria, gorsety, buty. W rogu kręci się manekin w plisowanej spódnicy zbudowanej z cienkich drewnianych listewek, wspartych na skórzanym stelażu. Wmontowane w sufit ekrany wyświetlają nagrania z pokazów McQueena – bliżej im do artystycznych happeningów niż do Fashion TV.