Reklama
Rozwiń

Brave - festiwal 2011

Tu gwiazdami są znikające plemiona, prześladowani śpiewacy, zjawy i pogromcy złych duchów – pisze Paulina Wilk z Brave Festival

Publikacja: 07.07.2011 18:52

Brave - festiwal 2011

Foto: ROL

Po wrocławskim rynku przechadzają się demony, bóstwa drepczą krok za nimi, peleton zamykają mężczyźni w zielonych turbanach.

Zobacz galerię zdjęć

Nie wyglądają na speszonych, choć pierwszy raz opuścili wioskę we wschodnich Indiach. Należą do plemienia Sahariya, są ludźmi lasu, żywią się tym, co znajdą w okolicy. Indyjski rząd stara się chronić plemienne społeczności, stanowiące bezcenne bogactwo kulturowe, ale szybki rozwój gospodarczy kraju, nowe modele życia i pogłębiająca się przepaść między zamożnymi a ubogimi są nad Gangesem, jak winnych rejonach świata, śmiertelnym niebezpieczeństwem dla strażników tradycji.

Brave Festival zaprasza odważnych – przedstawicieli zagrożonych kultur stawiających opór nowoczesności. Nie jest przeglądem egzotycznych spektakli, ale protestem przeciwko wypędzeniom z kultury. Każde z przedstawień zaczyna się jak estetyczna uczta, a okazuje się wyzwaniem –duchowym, nawet filozoficznym.

Także widzowie są tu odważni: gotowi do konfrontacji, która pozbawi ich poczucia komfortu, wzbudzi niepokój. Sahariya pokazali Swang –widowisko z pogranicza teatru ludowego i rytuału. Hipnotyzujący rytm i śpiew wywoływał zjawy: najpierw pokazał się demon wymalowany od stóp do głów, rzucający przeraźliwe spojrzenia i groźnie wystawiający język. Po nim Śiwa –bóg pod postacią przystojnego ascety o długich włosach.

Gdy tańczył i szczerzył zęby w uśmiechu, śpiewak wychwalał boską moc Gangesu. Potem przybiegł Hanuman, bóg małp, dzielna i sympatyczna postać hinduskiej mitologii. Ich surowe gesty były elektryzujące, chwilami zabawne, ale i straszne – nie znamy mocy, które reprezentują i nie jesteśmy bezpieczni.

We Wrocławiu występowali też artyści Kathakali, jednej z najważniejszych teatralnych tradycji Azji, pochodzącej z południa Indii. Tu z kolei wyzwaniem była wysublimowana i skomplikowana narracja – aktorzy ubrani w wielowarstwowe kostiumy, rozłożyste spódnice, biżuterię i barwne makijaże pokrywające twarze niczym maski – wcielali się w postaci ze świętego eposu. Odgrywali mitologiczne sceny poprzez taniec i język gestów: dłonie i palce układały się w kod przypominający wyszukany język migowy. Każdy wers rozrasta się do kilkuminutowej choreografii, decydujące znaczenie mają detale i ledwo zauważalne ruchy – trzeba wielkiego skupienia i cierpliwości, dla których nowoczesna kultura Zachodu nie ma poszanowania. Blisko dwugodzinny spektakl był mistrzowską lekcja czekania: nie można poznać innego w pośpiechu, prawdziwe spotkanie wymaga zaangażowania i nie daje łatwych korzyści. Przeciwnie – odbiera samozadowolenie i uczy pokory.

Kiedy członkowie Be-Being – koreańskiej grupy interpretującej tradycyjną muzykę i teatr –zaczęli swój minimalistyczny koncert, byłam zdezorientowana. Mieli przed sobą stare instrumenty, azjatycką wersję cytry, oboju, bębnów, a grali jak awangardowi producenci elektroniki. Żyjemy pochłonięci jutrem, przekonani, że odkrywamy nowe rozwiązania. W skromności i oszczędności Be-Being czuje się siłę i pewność ludzi, którzy wiedzą, skąd się wywodzą.

Irańczycy z Reza Mazandarani – grupy ratującej od zapomnienia zakazane dziś perskie pieśni – wyglądają jak natchnieni. Każdy ich gest, od powitania, po sposób, w jaki dotykają instrumentów, jest pełen staranności. Z namaszczeniem odtwarzają nuty dawnych kompozycji, jakby je odkurzali i wypuszczali na wolność. Ale są też wspaniali, gdy improwizują – takiej erudycji kłanialiby się najwięksi jazzmani.

Na Brave wyrafinowane widowiska przeplatają się z ludycznymi, których siła leży w prostocie. To festiwal ratunkowy, próba zaklinania świata i odpędzania zła. Trochę jak lankijski rytuał Tovil, odgrywany na wolnym powietrzu: bębniarze śpiewem upokarzają demony chorób dręczących ciała i umysły – tańczące w maskach złe moce muszą się poddać sile dobrych, jasnych melodii. Brave leczy kulturowe rany, symbolicznie i dosłownie. Dochód z biletów pozwala tybetańskim dzieciom i mnichom żyć w zgodzie z tradycją, pieniądze trafiają do organizacji charytatywnej Rokpa International.

www.bravefestival.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Po wrocławskim rynku przechadzają się demony, bóstwa drepczą krok za nimi, peleton zamykają mężczyźni w zielonych turbanach.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Kultura
Pod chmurką i na sali. Co będzie można zobaczyć w wakacje w kinach?
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem