Poprzednim, kameralnym albumem wznosiła toast za życie – to minione, które jej nie pieściło. I to, które być może jeszcze ją zaskoczy. Teraz nagrała piosenki o sprawach jej zdaniem najważniejszych, a więc o miłości, powrotach, pożegnaniach i nowych początkach. Śpiewa o uczuciach coraz ciekawiej, jest chyba – obok Joni Mitchell – jedyną wokalistką, która w zaawansowanym wieku potrafi nadać wagę i sens opowieściom o zakochaniu. Kiedy jej słucham, wierzę, że życie naprawdę nabiera smaku po sześćdziesiątce.
Nagrała filmowe utwory, skomponowane przez swoich przyjaciół – Alana i Marilyn Bergmanów, od lat związanych z amerykańskim kinem. Wybrała dziesięć ich piosenek, których wcześniej nie rejestrowała. "Gdy już wszystkie wiosny nadeszły i minęły, wydarza się w moim życiu coś nowego. Wiem, że ta chwila jest prawdziwa" – śpiewa w "Something New In My Life", ciesząc się niespodziewaną miłością. Utrzymany w rytmie spowolnionej samby "Solitary Moon" jest subtelną balladą o namiętnych nocach, ozdobioną nieodłącznymi w dorobku Streisand eleganckimi smyczkami i saksofonowym solo. Mało kto potrafi z taką elegancją opowiadać o intymnych chwilach. W śpiewanym kiedyś przez Franka Sinatrę "Nice'n'Easy" Streisand zachwala miłość w wolnym tempie – "Hej, kochanie, nie tak prędko.
Odpręż się i niczym nie martw, zakochamy się. Jesteśmy na drodze do romansu, nie pomijajmy żadnego z przystanków. Spieszyć się byłoby przestępstwem". Lekko swingujący utwór śpiewa z uśmiechem, porusza się w nim wygodnie, doskonale wyczuwa tempo. Zanim skończy, będziemy zakochani po uszy. Taka też – swobodna i dowcipna – jest w "That Face", którą pożyczyła z repertuaru Freda Astaira. Ale najważniejsze są pełne uczuciowego napięcia ballady, jak "I'll Never Say Goodbye" – obietnica składana w chwili pożegnania. Streisand tańczy po raz ostatni z mężczyzną, któremu z trudem mówi "dobranoc" – "żegnaj" nie przejdzie jej przez usta. Przysięga kochać zawsze. Rysuje przejmującą scenę: dwoje ludzi zapatrzonych w siebie, gdy wokół wali się świat. Doskonale oddaje moment, w którym zakochanym trudno wyobrazić sobie ciąg dalszy, są pochłonięci uczuciami i jedyne, czego chcą, to je ocalić.
Powstał wspaniały, romantyczny song, jednak nawet gdy rozbrzmiewają hollywoodzkie smyczki, Streisand stoi mocno na ziemi. Kiedy kocha, to z rozmachem, ale nie naiwnie. Na koniec w "What Matters Most" spogląda w przeszłość i dochodzi do puenty: nieważne, jak bardzo, jak długo ani jak wielu ludzi kochaliśmy, ważne, że w ogóle było nam to dane.
KONKURS: