Jeszcze do niedawna narciarz wyruszający na stok nie musiał zwracać uwagi, którą z dwóch nart zakłada na lewą, a którą na prawą nogę. Obie, wyjąwszy dawne eksperymenty z tzw. nartami asymetrycznymi, były identyczne. W tym roku niektórzy narciarze – właściciele nart systemu zwanego slant nose – muszą ich przypinaniu poświęcić więcej uwagi. Ich dzioby nie są bowiem jednakowe, czyli mniej lub bardziej zaokrąglone, lecz skośnie ścięte – każda inaczej. System slant nose powstał w ostatnich sezonach dzięki zawodnikom Pucharu Świata i pracujących dla nich projektantów. Tej zimy Rossignol i Dynastar oferują już całe kolekcje takich nart dla amatorów.
Ścięte nosy to nie tylko modna nowinka, która ma urozmaicić narciarskie wzornictwo i przyciągnąć uwagę snobów, lecz efekt długich prac badawczych, których celem było obniżenie punktu ciężkości dziobów nart. Przesunięcie go w dół o choćby jeden centymetr sprawia, że zainicjowanie skrętu staje się wyraźnie łatwiejsze. To ważne zarówno dla zawodników, jaki i dla mniej wprawnych narciarzy, którym narty nie zawsze chcą skręcać, tak, jak by chcieli.
Wędrujący środek ciężkości
O wyrafinowaniu rozwiązań stosowanych obecnie w konstrukcji nart może świadczyć fakt, że slant nose'ów, które świetnie sprawdzają się w nartach slalomowych, nie wykorzystano przy projektowaniu nowych typów nart gigantowych. W nartach tych, służących, do jazdy dłuższymi skrętami obniżenie środka ciężkości ich przodów uzyskano w odmienny sposób, poprzez stopniowe zmniejszanie grubości dziobów. Również i na takie narty, systemu cascade, możemy w tym sezonie natrafić w naszych sklepach. Sprzęt o obniżonym środku ciężkości dziobów, jak przystało na produkt nowoczesnej technologii nie jest oczywiście tani. Cena rossignoli albo znanych modeli Dynastara, jak np. Omeglass, w odmianie slant nose lub cascade sięga 3 tys. zł.
Dla początkujących amatorów narciarstwa dobrą nowiną jest coraz bogatsza oferta nart typu rocker (np. Rossignol Temptation). To rozwiązanie zapożyczone z nart freeride'owych, służących do jazdy na nieprzygotowanych trasach, zwłaszcza w świeżym puchu. Narty odmiany rocker mają przody i tyły lekko uniesione i przylegają mocno do śniegu jedynie pod butami i wiązaniami. Choć ich wygięcie jest
niewielkie, przypominają trochę klepki beczek. Dzięki temu zachowują się na stoku tak, jakby były krótsze niż w rzeczywistości. Na nartach długości 160 cm można zapoczątkować skręt znacznie łatwiej – tak jakby miały o 10 cm mniej. Ale w samym skręcie tego efektu już nie ma i rockery trzymają się śniegu tak dobrze, jak powinny przy swojej rzeczywistej długości.