Coraz lepsze narty postcarvingowe

Sezonowe nowinki | Modni i wymagający narciarze mają w czym wybierać przed zimą. Czekają na nich nowoczesne narty asymetryczne i freestyle’owe typu rocker, a także wygodniejsze buty i kurtki

Publikacja: 24.11.2011 15:22

Konstruktorzy przygotowują narty z myślą między innymi o kobietach i zwolennikach freestyle’u

Konstruktorzy przygotowują narty z myślą między innymi o kobietach i zwolennikach freestyle’u

Foto: Fotorzepa, Rafał Klimkiewicz RK Rafał Klimkiewicz

Jeszcze do niedawna narciarz wyruszający na stok nie musiał zwracać uwagi, którą z dwóch nart zakłada na lewą, a którą na prawą nogę. Obie, wyjąwszy dawne eksperymenty z tzw. nartami asymetrycznymi, były identyczne. W tym roku niektórzy narciarze – właściciele nart systemu zwanego slant nose – muszą ich przypinaniu poświęcić więcej uwagi. Ich dzioby nie są bowiem jednakowe, czyli mniej lub bardziej zaokrąglone, lecz skośnie ścięte – każda inaczej. System slant nose powstał w ostatnich sezonach dzięki zawodnikom Pucharu Świata i pracujących dla nich projektantów. Tej zimy Rossignol i Dynastar oferują już całe kolekcje takich nart dla amatorów.

Ścięte nosy to nie tylko modna nowinka, która ma urozmaicić narciarskie wzornictwo i przyciągnąć uwagę snobów, lecz efekt długich prac badawczych, których celem było obniżenie punktu ciężkości dziobów nart. Przesunięcie go w dół o choćby jeden centymetr sprawia, że zainicjowanie skrętu staje się wyraźnie łatwiejsze. To ważne zarówno dla zawodników, jaki i dla mniej wprawnych narciarzy, którym narty nie zawsze chcą skręcać, tak, jak by chcieli.

Wędrujący środek ciężkości

O wyrafinowaniu rozwiązań stosowanych obecnie w konstrukcji nart może świadczyć fakt, że slant nose'ów, które świetnie sprawdzają się w nartach slalomowych, nie wykorzystano przy projektowaniu nowych typów nart gigantowych. W nartach tych, służących, do jazdy dłuższymi skrętami obniżenie środka ciężkości ich przodów uzyskano w odmienny sposób, poprzez stopniowe zmniejszanie grubości dziobów. Również i na takie narty, systemu cascade, możemy w tym sezonie natrafić w naszych sklepach. Sprzęt o obniżonym środku ciężkości dziobów, jak przystało na produkt nowoczesnej technologii nie jest oczywiście tani. Cena rossignoli albo znanych modeli Dynastara, jak np. Omeglass, w odmianie slant nose lub cascade sięga 3 tys. zł.

Dla początkujących amatorów narciarstwa dobrą nowiną jest coraz bogatsza oferta nart typu rocker (np. Rossignol Temptation). To rozwiązanie zapożyczone z nart freeride'owych, służących do jazdy na nieprzygotowanych trasach, zwłaszcza w świeżym puchu. Narty odmiany rocker mają przody i tyły lekko uniesione i przylegają mocno do śniegu jedynie pod butami i wiązaniami. Choć ich wygięcie jest

niewielkie, przypominają trochę klepki beczek. Dzięki temu zachowują się na stoku tak, jakby były krótsze niż w rzeczywistości. Na nartach długości 160 cm można zapoczątkować skręt znacznie łatwiej – tak jakby miały o 10 cm mniej. Ale w samym skręcie tego efektu już nie ma i rockery trzymają się śniegu tak dobrze, jak powinny przy swojej rzeczywistej długości.

Konstruktorzy idą w sukurs także paniom jeżdżącym na nartach. Pierwsze modele sprzętu narciarskiego produkowanego specjalnie dla nich wyróżniały się w praktyce od „męskich" jedynie żywszymi kolorami. W ostatnich sezonach projektanci starają się, by także ich konstrukcja lepiej odpowiadała specyficznym potrzebom kobiet. Panie, co wynika w sporej części z ich cech anatomicznych, mają skłonność do jazdy w niewłaściwej pozycji, zwłaszcza do „siadania na tyłach". Aby temu przeciwdziałać, opracowano typy nart z nieco przesuniętym do przodu środkiem ciężkości. Takie niewielkie przesunięcie skłania większość narciarek do przybrania korzystniejszej pozycji. Niewielkie, bo jak wykazały badania, gdy środek ciężkości jest zbyt blisko dziobów, panie bronią się przed tym właśnie siadając na tyłach.

W tym sezonie modne mają być narty, z których każda, w jednej parze, ma inny wzór i kolor. Jeśli zobaczymy na stoku narciarkę z tak nietypowym sprzętem, nie musi to oznaczać, że przypięła przez roztargnienie narty nie od pary. To właśnie osoba, która podąża za najnowszymi trendami.

– Nowości, jakie co sezon oferują producenci sprzętu narciarskiego, nie można jednak sprowadzać do kwestii mody – ocenia były zawodnik i trener narciarstwa, szef sklepu PM Sport w Warszawie Jan Wojtiuk. – Dzięki nim dziś o wiele łatwiej i szybciej niż dawniej można nauczyć się jeździć na nartach. I jeździ się na nich o wiele bezpieczniej i wygodniej.

Kapeć na miarę

Dynamiczne przyspieszenie rozwoju sprzętu narciarskiego zaczęło się przed kilkunastu laty od wprowadzenia nart carvingowych – zwężonych w tali, o szerokich dziobach i piętkach – które skręcały „same", bez konieczności ich odciążania wymagającego sporych już umiejętności. Okazało się wtedy, że by jeździć na nartach, zamiast długich tygodni nauki, wystarczy kilka dni ćwiczeń na stoku. Przez długi czas narty carvingowe i nowa technika carvingowa święciły tryumfy. W ostatnich latach dostrzeżono jednak związane z tym problemy. Carving – czyli jazda na krawędziach nart, z dużymi prędkościami i skrętami w poprzek stoku – dostępny jest nawet dla narciarzy o niewielkim doświadczeniu. Jeszcze może ważniejsze, zwłaszcza z punktu widzenia zawodników, jest ogromne obciążenie stawów i mięśni podczas jazdy carvingiem i wzrastająca liczba kontuzji, zwłaszcza kolan.

Dziś jazda carvingowa to tylko jeden z elementów techniki narciarskiej, z którego korzystamy w miarę możliwości i potrzeb. W tym sezonie niewiele jest już w sklepach nart o dziobach szerszych niż 110 mm, gdy przed paru laty normą było 120 mm. Nikt też nie upiera się, jak jeszcze niedawno, że narty im krótsze, tym lepsze. Obecnie dobieramy narty w zależności od umiejętności, kondycji, stylu jazdy. Mogą mieć, zwłaszcza modele slalomowe, dziesięć centymetrów mniej od naszego wzrostu, ale i dziesięć centymetrów więcej. Od czasu rewolucji carvingowej nic jednak, gdy idzie o sprzęt narciarski nie będzie i nie jest takie samo. Dzięki niej wiemy, że jazda na nartach może być łatwiejsza i dostępna dla wszystkich.

– Nowy sprzęt, który możemy kupić w ostatnich latach, wykorzystuje i zwiększa możliwości, jakie przyniósł carving. Jednocześnie zapewnia narciarzom większe bezpieczeństwo i komfort – podkreśla Jan Wojtiuk.

Bezpieczeństwo i szyk

Dotyczy to nie tylko nart. W każdym sezonie pojawiają się na rynku nowe, bezpieczniejsze kaski. Nowy model znanego ich producenta POC składa się z dwóch niezależnych warstw. Jeśli nawet zewnętrzna skorupa zostanie rozbita, wewnętrzna wciąż chroni głowę.

Coraz bezpieczniejsze i przede wszystkim wygodniejsze są też buty. Firma Lange wprowadziła niedawno nowe, dodatkowe oznaczenie ich rozmiaru – każdy numer i model produkowany jest w co najmniej dwóch, a ostatnio nawet już w czterech odmianach dla osób o różnej szerokości stopy. W jej ślady idą inni producenci. Jeszcze doskonalsze dopasowanie nóg do butów zapewniają wkładki termoplastyczne, dzięki którym but wewnętrzny, czyli „kapeć", przybiera dokładny kształt stopy. Znane od paru lat za granicą, w tym sezonie zyskują coraz większe powodzenie wśród polskich narciarzy (cena 300 – 400 zł). Nowe modele butów z wyższej półki mają fabryczne wycięcia na elementy grzałek elektrycznych.

Nowe propozycje mają także producenci zimowej odzieży sportowej. Jest ona coraz lepiej dostosowana do specyficznych potrzeb narciarzy i snowboardzistów. Kurtki albo kombinezony projektuje się, traktując niejako każdą część ciała z osobna. Są one np. grubsze w okolicach szyi i karku oraz na klatce piersiowej, narażonej na wiatr podczas jazdy, cieńsze zaś pod pachami i na plecach. Poszczególne części strojów szyje się też często z innego materiału. Możemy więc kupić kurtkę narciarską z trzech różnych rodzajów materiału, a strój do narciarstwa biegowego ma czasem aż pięć części z różnych tkanin.

W tym sezonie będziemy mogli kupić ponadto m.in nowatorskie rękawice Primo-Loft wypełnione syntetycznym tworzywem, które w niczym nie ustępuje kaczemu puchowi. To jedno z największych osiągnięć w dziedzinie zimowych strojów sportowych w ostatnich latach. Nie ma natomiast wciąż przełomu, gdy idzie o gogle. Żaden ich model nie jest w pełni odporny na zaparowanie ani w zasadniczy sposób nie polepsza widoczności we mgle i padającym śniegu.

Jeszcze do niedawna narciarz wyruszający na stok nie musiał zwracać uwagi, którą z dwóch nart zakłada na lewą, a którą na prawą nogę. Obie, wyjąwszy dawne eksperymenty z tzw. nartami asymetrycznymi, były identyczne. W tym roku niektórzy narciarze – właściciele nart systemu zwanego slant nose – muszą ich przypinaniu poświęcić więcej uwagi. Ich dzioby nie są bowiem jednakowe, czyli mniej lub bardziej zaokrąglone, lecz skośnie ścięte – każda inaczej. System slant nose powstał w ostatnich sezonach dzięki zawodnikom Pucharu Świata i pracujących dla nich projektantów. Tej zimy Rossignol i Dynastar oferują już całe kolekcje takich nart dla amatorów.

Pozostało 92% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"