Podtopione psie budy, brak karmy, pieniędzy i nowych miejsc dla zwierząt – w takim stanie fundacja Viva! przejęła byłe schronisko na terenie gminy Puszcza Mariańska.
Prezes Vivy! Cezary Wyszyński, zapytany o trzy najważniejsze sprawy do załatwienia w byłym już schronisku, wylicza: pieniądze i jedzenie, adopcje zwierząt, zgłaszanie się wolontariuszy do pomocy. – Pół tysiąca psów, 19 koni i cztery niedźwiedzie. Przy nich trzeba nieustannie pracować. Wiele lat tym schroniskiem zajmowali się różni ludzie. Od teraz chcemy, by było otwarte na pomoc i właśnie wolontariuszy. Bo do tej pory często było tak, że jakiś pijany pracownik nie wpuszczał na teren schroniska dziewczyn, które chciały pomóc. Zdarzało się, że od skur... nas wyzywano – przyznaje prezes fundacji.
Od trzech tygodni, odkąd podpisał z prywatnym właścicielem terenu porozumienie o współpracy, jest tam sześciu ludzi delegowanych przez fundację. Założycielka go schroniska ma prokuratorski zakaz opieki nad zwierzętami po zarzutach niezapewnienia właściwej opieki swoim podopiecznym.
– Jak było, kiedy tu przyjechaliśmy? Dramatycznie. Tu są wysokie wody gruntowe, więc część bud jest podtopiona, część się rozwala. Nie ma odpowiedniej ilości karmy. Schronisko ma długi – 20 tys. zł za prąd i 7 tys. zł za wodę. Dlatego w przytulisku nie ma wody. Tę codziennie przywożą nam strażacy z gminy, by psy miały co pić – wylicza Wyszyński.