Teraz znalazł saksofonistę godnego zastąpić największych: Chrisa Pottera. – Jako jego fan obserwowałem, jak stawał się jednym z największych muzyków naszych czasów. Kiedy zaproszono nas do zagrania na debiutanckiej płycie Antonio Sancheza, od razu dostrzegłem tę naturalność grania, frazowania. Wtedy zacząłem myśleć o stworzeniu projektu – mówi Metheny.
Przy perkusji zasiadł właśnie Antonio Sanchez, największe odkrycie Pata ostatnich lat. Na kontrabasie gra młody Ben Williams. – Kilka lat temu kontrabasista Christian McBride zaprosił mnie na organizowany przez siebie koncert ze studentami w nowojorskiej szkole Juilliard. Ben zagrał w paru utworach i miałem to rzadkie uczucie, że słyszę coś wyjątkowego – wspomina gitarzysta.
Lider przyniósł do studia kilka nowych kompozycji, pozostałe napisał „na gorąco" z inspiracji towarzyszących mu muzyków. Usłyszymy w nich to, co najlepsze w twórczości Pata Metheny'ego: chwytliwe melodie, pasjonujące improwizacje, doskonałą integrację instrumentów i różnorodne brzmienia.
Album rozpoczynają nastrojowe akordy gitary barytonowej. Kiedy przyłącza się do nich saksofon tenorowy Chrisa Pottera łatwo wpadający w ucho temat staje się piękną jazzową balladą. Echa Pat Metheny Group słychać w ekspresyjnym utworze „Roofdogs". Intensywny rytm perkusji dodaje tematowi ekspresji, a podtrzymuje ją dynamiczna solówka saksofonu sopranowego. Potter zamienia go na klarnet basowy w ujmującej kompozycji „Come and See". Metheny gra tu na 42-strunowej gitarze-harfie pikasso skonstruowanej specjalnie dla niego. To tylko nastrojowy wstęp, którzy burzy kilkoma efektownymi akordami kontrabasu Ben Williams. Fanom Pat Metheny Group przypomną się najlepsze momenty ich koncertów w Polsce.
Najbardziej zadziwiającym utworem jest „Signals". Po swobodnej improwizacji zespołu lider za pomocą gitary rytmicznej uruchamia roboty ze swojego Orchestrionu. Najpierw sam gra z nimi chwilę, a kiedy dołączają muzycy zespołu powstaje niemal orkiestrowe brzmienie. Wszystkimi dźwiękami zawiaduje z maestrią Pat Metheny niczym wielki dyrygent-wizjoner. Finał utworu po prostu zapiera dech porywającym tutti. Już wyobrażam sobie owacje na koncercie w Bielsku-Białej 27 czerwca. Jedynym, jaki Unity Band da w Polsce.
Emocje wycisza jeszcze jedna ujmująca ballada gitarzysty „Then and Now". Muzycy kwartetu dają popis umiejętności w zamykającym album, dynamicznym temacie „Breakdealer". „Unity Band" to kolejny, wielki album Pata Metheny'ego.