Poprzedni album z 2010 r. powstał w zupełnie innej atmosferze: Wojciech Waglewski był dyrektorem „Męskiego grania". Z jednej strony odpierał zarzuty, że promował piwo, z drugiej tłumaczył, że może lansować mniej znanych artystów. Jeden z nich, Abradab, wraz z Maciejem Maleńczukiem zaśpiewał we „Wszyscy muzycy to wojownicy", który był tytułową piosenką płyty. Przyniosła ona stylistyczną zmianę: Voo Voo, które od dłuższego czasu nagrywało w delikatnym, nujazzowym stylu, powróciło do rocka. Zobacz na Empik.rp.pl

„Nowa płyta" kontynuuje tamten powrót, wprowadzając jeszcze więcej motywów muzyki lat 60. i 70.

Śmierć poprzedniego perkusisty Piotra „Stopy" Żyżelewicza wzmocniła zainteresowanie przemijaniem. Waglewski poświęcił perkusiście przepiękną piosenkę „Do Stopki". „Czy dbają o ciebie i/Czy dają dobrze zjeść/Czy po  obiedzie spada/Nagle z nieba/Deszcz tych cieniutkich fajek/Gdy taka potrzeba". Lider stawia w delikatnie żartobliwym tonie pytanie, czy warto być za życia świętym, czy lepiej „w amoku, bez sensu szaleć". I zagrał niemal hinduską, akustyczną mantrę, gdy Pospieszalski zaproponował pełne radości etniczne granie.

„Smutas" jest drugą częścią cyklu kompozycji poświęconych przemijaniu – tym razem o terapeutycznym znaczeniu płaczu. Waglewski, który dłuższy czas stronił od grania tradycyjnych gitarowych solówek, tym razem się nie ograniczał. Wspaniałe jest „Dziś". Lider Voo Voo improwizuje bluesowo, rozpoczynając hipisowski hymn śpiewany z towarzyszeniem Chóru Przyjaciół, w którym znalazły się Kasia Żyżelewicz i Ewa Konstancja Bułhak. To piosenka zachęcająca do tego, by cieszyć się życiem, bo nie da się wykluczyć, że każda chwila jest ostatnia. Pochwałą życia na przekór śmierci jest też „Pierwszy raz" z udziałem sekcji dętej rodziny Pospieszalskich i Antoniego Gralaka w roli górniczej orkiestry dętej, która występuje jeszcze w finałowym „Na dęte". To jasne: nie byłoby etnicznych brzmień Pospieszalskiego bez śląskich korzeni.

Do najpiękniejszych piosenek należy beatlesowska ballada „Bezsenność" o samotności w pokojowym hotelu. Michał Bryndal gra jak Ringo Starr, Karim Matusewicz jak McCartney, słyszymy też męski chórek w stylu „Michelle". Tymczasem Wojciech Waglewski wyszywa niczym Harrison na tabli. I tylko solo Mateusza Pospieszalskiego nie ma precedensu w muzyce liverpoolczyków. Również żonie lidera dedykowana jest „Trąbka, pompka i lewarek". Powstała piękna płyta z wcale nie nową, tylko bardzo tradycyjną muzyką.