W niedzielnych prezentacjach konkursowych wzięło udział sześć zespołów: Sound Quality Quartet, trio Łukowski/Cichocki/Waldowski, Lichtański Sound Lab, N.S.I., Uluru i Freeo. Większość grup nie odeszła daleko od głównego nurtu jazzu. Uluru założony przez studentów Zakładu Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Poznaniu pokusił się o eksperymenty brzmieniowe wzbogacone elektroniką i śpiewem. Muzyka Freeo była zainspirowana nurtem free-jazzu. Najoryginalniejszy skład instrumentów: akordeon, flet, kontrabas, perkusja przedstawił Sound Quality System z Krakowa. Rzadko spotykane w jazzie trio z saksofonem i organami Hammonda utworzyli Szymon Łukowski, Marcin Cichocki i Tomasz „Harry" Waldowski. Poziom artystyczny konkursu był bardzo wyrównany. Natomiast zespoły były złożone z muzyków o różnych stopniu zaawansowania warsztatowego. A technika gry to podstawa kreowania własnego brzmienia i realizowania oryginalnych pomysłów. Najlepiej poradził sobie z tym nagrodzony zespół.
Co trzeba zrobić, żeby zwyciężyć w jednym z najważniejszych konkursów dla młodych jazzmanów? Przygotować dobry i różnorodny program, pokazać wysokie umiejętności warsztatowe i przekonać perkusistę Dawida Forunę, by przyłączył się do zespołu. W ubiegłym roku pomógł wygrać konkurs 35. Jazz Juniors kwartetowi PeGaPoFo, a teraz walnie przyczynił się do zwycięstwa N.S.I. Jury uhonorowało go także nagrodą indywidualną, co zapewne zaspokoi jego potrzebę wygrywania w kolejnych konkursach. Co oznacza skrót N.S.I. dowiemy się wiosną, kiedy ukaże się pierwszy album zespołu.
W niedzielę wieczorem na nowej krakowskiej Scenie Cieplarnia obok Galerii Kazimierz wystąpili laureaci poprzedniego konkursu PeGaPoFo, a tegoroczni zwycięzcy świętowali sukces w szampańskim nastroju wznosząc toast i przyjmując gratulacje od muzyków i publiczności.
Kwartet PeGaPoFo zaprezentował ciekawy program złożony z kompozycji pianisty Mateusza Gawędy. Uwagę przykuwały szalone saksofonowe improwizacje Sławka Pezdy i ekspresyjna gra Dawida Fortuny, który w tym zespole daje upust swej niespożytej energii. Pezda jest wyraźnie pod wpływem stylu gry amerykańskiego saksofonisty Kena Vandermarka. Jego liczne wizyty w Krakowie musiały pozostawić ślad na tutejszych młodych jazzmanach.
Słuchając młodych polskich zespołów można być spokojnym o przyszłość polskiego jazzu. Warto, by uczestnicy przyszłych konkursów wymyślili oryginalne koncepcje, by zainteresować, a nawet zaskoczyć jurorów. Sprawy warsztatowe są poza dyskusją. Kto nie opanował sztuki gry do perfekcji, nie będzie miał możliwości przedstawić nawet najciekawszego programu w przekonujący sposób.