Reklama

O płycie, która w trzy dni przeszła do klasyki

My Bloody Valentine, otoczony legendą zespół z przełomu lat 80. i 90., wydał po 22 latach nową płytę. Pierwszego dnia zapowiedział jej premierę, drugiego udostępnił w Internecie, a trzeciego była „płytą roku".

Publikacja: 10.02.2013 22:49

My Bloody Valentine, M B V, Self-released 2013

My Bloody Valentine, M B V, Self-released 2013

Foto: Rzeczpospolita

Zainteresowanie "mbv" w sieci było tak duże, że przeciążony serwer, na którym zamieszczono płytę, przestał działać. W dodatku wystarczyło parędziesiąt godzin, by najważniejsze media muzyczne okrzyknęły album arcydziełem.

Irlandzki zespół jest uznawany za najważniejszy z gitarowego nurtu shoegaze. Jego nazwa (z ang. shoe – but, gaze – wpatrywać się) miała się wziąć stąd, że podczas koncertów muzycy uporczywie wbijali wzrok w ziemię. Nie tylko z powodu swej neurotycznej natury i sprzeciwu wobec scenicznego gwiazdorstwa, ale również ze względów praktycznych. Było tam mnóstwo kabli i sprzętu potrzebnego do uzyskania sprzężonego brzmienia gitar. Używali ich i jednocześnie uważali, żeby się nie przewrócić.

Shoegaze można opisać jako ścianę dźwięku z mnóstwem gitarowych efektów połączonych z eterycznym wokalem. Cały trik polega na tym, żeby z gitarowego jazgotu wyłoniła się melodia, o piosenkowej przebojowości.

Pomysł na powrót do materiału z sesji muzycznej z 1996 roku pojawił się przy pracy nad ubiegłorocznymi reedycjami ich dwóch albumów „Isn't Anything" (1988) i „Loveless" (1991). Lider Kevin Shields zapowiadał, że wydadzą nowy materiał. Otwierające album „She Found Now" brzmi jak zagubiona ścieżka z ich drugiego albumu „Loveless", uznawanego przez wielu krytyków za jedną z nowatorskich płyt lat 90. Ale „mbv" to nie tylko powrót do oryginalnego brzmienia. Druga część płyty zmienia charakter i prowadzi w nowe rejony.

Najciekawszy z całej historii albumu jest jednak jego odbiór. To, co się działo w sieci podczas pierwszych dób po udostępnieniu płyty na stronie internetowej, było nieprawdopodobne. Chwilę po tym, jak naprawiono przeciążony serwer, pojawiły się pierwsze recenzje. Album, do którego materiał powstawał ponad 15 lat temu, momentalnie zyskał status produkcji roku. Dlaczego nie został potraktowany tylko jako ciekawostka dla fanów grupy?

Reklama
Reklama

Może dlatego, że przez 20 lat od rozpadu zespołu jego legenda wciąż rosła. Przestał grać, zanim został ikoną. Wieloletnie milczenie pracowało na konto Irlandczyków. Mało kto wierzył, że zespół wyda zapowiadany od dekad krążek. W tym czasie Kevin Shields angażował się w mniejsze projekty. Jednym z istotniejszych było przygotowanie w 2003 r. ścieżki dźwiękowej do filmu „Między słowami" Sophii Coppoli, artystki uznawanej za głos młodego pokolenia w kinie. Muzyka pełna abstrakcji, trudna w odbiorze, odwołująca się do intuicji idealnie pasowała do generacji, która nie lubi mówić wprost.

Z zespołu niszowego My Bloody Valentine stał się obecnie jednym z najbardziej wpływowych. Co roku festiwale muzyki niezależnej zapraszają kolejnych muzyków zafascynowanych tym brzmieniem, jak chociażby popularne M83. Nawet jeśli ktoś ma wątpliwości, czy „mbv" to najlepszy album 2013 roku, to cała historia jest muzycznym wydarzeniem.

Zainteresowanie "mbv" w sieci było tak duże, że przeciążony serwer, na którym zamieszczono płytę, przestał działać. W dodatku wystarczyło parędziesiąt godzin, by najważniejsze media muzyczne okrzyknęły album arcydziełem.

Irlandzki zespół jest uznawany za najważniejszy z gitarowego nurtu shoegaze. Jego nazwa (z ang. shoe – but, gaze – wpatrywać się) miała się wziąć stąd, że podczas koncertów muzycy uporczywie wbijali wzrok w ziemię. Nie tylko z powodu swej neurotycznej natury i sprzeciwu wobec scenicznego gwiazdorstwa, ale również ze względów praktycznych. Było tam mnóstwo kabli i sprzętu potrzebnego do uzyskania sprzężonego brzmienia gitar. Używali ich i jednocześnie uważali, żeby się nie przewrócić.

Reklama
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Kultura
Festiwal Warszawa Singera, czyli dlaczego Hollywood nie jest dzielnicą stolicy
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Reklama
Reklama