Gadające wody

Jak tylko zima odpuszcza, małe zbiorniki, oczka wodne i zarastające rowy rozgadują się na dobre. Jakby trwał w nich jakiś zjazd. Z wody wystają liczne głowy, choć tak naprawdę to nie głowy gadają, ale worki głosowe, napełniane powietrzem z płuc i działające jak rezonatory

Publikacja: 12.05.2013 23:41

Gadające wody

Foto: Archiwum autora, Tomasz Kłosowski Tomasz Kłosowski

Zaczęły się gody żab moczarowych, których samce tak właśnie gadają, czy raczej bełkocą. Do tego są... niebieskie. Ale taki kolor mają tylko przez krótki czas, gdy są w pełni erotycznego amoku. Wystarczy podobno takiego samca odłowić, a zaraz, zestresowany, straci modry kolor. I stajnie się brunatny, czyli taki, jak i właściwa temu gatunkowi samica.

Oczka wodne, pełne takich niebieskich lub fioletowych samców wyglądają, jakby ktoś do nich nasypał całe garści śliwek. Gody żab moczarowych rozpoczynają się zwykle już w marcu, zaraz po stajaniu śniegów. Dr Anna Krzysztofiak, badaczka płazów z Wigierskiego Parku Narodowego  zapewnia, że co bardziej jurne samce inicjują ten spektakl nawet wśród ostatnich tafli lodu.

Jeszcze wcześniej zaczynają swe weselisko przedstawiciele blisko spokrewnionej z moczarową, brunatnej żaby trawnej, której samce też niebieszczeją lub różowieją, ale w mniejszym stopniu. W tym roku jednak wiosna tak się opóźniła, że – podkreśla badaczka – oba gatunki zaczęły je razem. Bo – jak przypomina – zwykły kalendarz godowy płazów jest taki: najpierw żaba trawna, zaraz po niej bardzo podobna żaba moczarowa, wkrótce potem ropucha szara i grzebiuszka, następnie kumak nizinny, rzekotka, ropucha zielona i ropucha paskówka. Wymienione płazy łączy zamiłowanie do małych zbiorników wodnych, rozmaitych oczek i kałuż.

Ślepa miłość do butelki

Niektóre z nich mogą w okresie godów okupować ten sam mini akwen, ale natura najwyraźniej rozdzieliła ich okresy weselne w czasie, by sobie zbytnio nie przeszkadzały. Czy tegoroczna długa zima nie zburzyła tego porządku. Czy nie zdarzają się aby fatalne pomyłki, kiedy to np. samce żaby moczarowej będą chwytać w miłosny uścisk, tzw. ampleksus, przedstawicielek podobnych, a będących pod ręką żab trawnych? - Ależ to ma u płazów ciągle miejsce, nawet, gdy przebieg wiosny jest typowy! - śmieje się badaczka. - Ileż to razy samiec grzebiuszki ziemnej ściska samicę ropuchy szarej. A znów samiec tej ropuchy dopada... rybę. Albo w ogóle, gdy nie trafi na odpowiednią samicę, w miłosny uścisk chwyta wyrzuconą przez kogoś puszkę czy butelkę.

Bodaj najczęściej zdarzają się takie incydenty właśnie ropuchom szarym, bo też ich gody są szczególnie szaleńcze. W zbiorniku powstają prawdziwe kłębowiska ciał, a jeżeli kilka samców naraz dopadnie jedna samicę, bywa, że wspólne uściski prowadzą do jej uduszenia. A wszystko stąd, że gody trwają krótko, a płazy muszą włożyć niemały trud, by wziąć w nich udział.

Mieć oczka na oku

Są to wszakże w większości istoty lądowe, którym jednak do rozmnażania niezbędna jest woda. Można rzec, że ewolucyjnie są dopiero w drodze z wody na ląd. Losy większości gatunków zależą od obecności niewielkich oczek wodnych. A że potrzebują ich na ten krótki, burzliwy czas godów muszą takie oczka mieć na oku.

Choć nie przy pomocy wzroku je znajdują. Położenie tych oaz życia mają starannie zapisane w  skromnych mózgach. Wiosną wędrują do znanych sobie akwenów jak nakręcane zabawki, nie bacząc na przeszkody. Gdy ich nie zastaną – bo zostały osuszone czy zasypane – przeżywają dramat. Niektóre jednak potrafią poszukiwać nowych, wiedzione nie zbadanym jeszcze instynktem.

W wędrówkach w poszukiwaniu wody zdaje się celować ropucha szara, będąca w tej grupie zwierząt szczególnie wytrwałym piechurem, gotowym pokonywać nawet wielokilometrowe dystanse. Nieraz więc widzimy wiosną wędrujące ropuchy szare, często niosące na grzbiecie przyczepionego już do nich samca. Jak mówi dr Anna Krzysztofiak, w jednym zbiorniku może odbywać gody nawet 10 i więcej różnych gatunków płazów.

Dłuższa obserwacja pokazuje jednak, że poszczególne gatunki nie tylko rozmijają się w czasie, ale też zasiedlają w miarę możliwości nieco odmienne zbiorniki, choćby dla uniknięcia konkurowania o pokarm. Gdy np. ropucha szara zajmuje małe puszczańskie jeziorka w rejonie Wigierskiego Parku Narodowego, zwane sucharami, to jej krewniaczka, ropucha zielona, podąża do oczek wśród pól i łąk, a także w sąsiedztwo osiedli. Stała się wręcz miejską ropuchą, chętnie zamieszkującą nawet ocembrowane czy wybetonowane zbiorniki. Tylko, że w mieście mało kto ją zauważa. Może usłyszeć, bo samiec wydaje donośny, wibrujący okrzyk, który jednak mało komu kojarzy się z płazem - prędzej z ptakiem lub owadem.

Upragniona gnojówka

A taki np. kumak nizinny, sygnalizujący w porze godów swą obecność smętnym pojękiwaniem, wybiera nawet nie zbiorniki wodne, lecz bajora. - Zauważyliśmy, że najbardziej lubi oczka w pobliży gospodarstw, z których spływa gnojowica – melduje Krzysztofiak. - A jak się jeszcze krowy tam taplają, to jest przeszczęśliwy!

Wspólnym natomiast kłopotem wszystkich tych płazów jest to, że małe zbiorniki szybko wysychają. Często za szybko, by dokonało się w nich przeobrażenie od skrzeku poprzez kijankę do dorosłego płaza. Najdotkliwiej cierpią kumaki, bo one w ogóle nie opuszczają zbiornika, gdy inne gatunki po okresie miłosnego amoku wracają na twardy grunt, gdzie też później ich śladem pójdzie przychówek.

Przyśpieszone zanikanie takich oczek to częściowo skutek wzmożonego parowania, wynikłego z ocieplenia klimatu i towarzyszących mu wiosennych upałów. Nęcące na przedwiośniu obfitością wody z roztopów wkrótce okazują się pułapką. W związku z tym od 1993 roku trwa, pilotowana przez dr Annę i Lecha Krzysztofiaków, akcja odtwarzania małych zbiorników dla płazów.

Odtworzono ich już na Suwalszczyźnie kilkadziesiąt. Dotąd były dwie takie akcje. Ale potrzebom nie będzie końca – trzeba wręcz na bieżąco pogłębiać te oczka, nie dać im wyschnąć. Tymczasem jak nie wysychają, to w sposób naturalny zarastają roślinnością wodną. Stopniowo likwiduje je więc sama natura, wspomagana tylko przez człowieka, spuszczającego do wód substancje, które te wody użyźniają. Obrońcom płazów pozostaje tylko stale jeść tę żabę.

Tomasz Kłosowski

Sfinansowano ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Zaczęły się gody żab moczarowych, których samce tak właśnie gadają, czy raczej bełkocą. Do tego są... niebieskie. Ale taki kolor mają tylko przez krótki czas, gdy są w pełni erotycznego amoku. Wystarczy podobno takiego samca odłowić, a zaraz, zestresowany, straci modry kolor. I stajnie się brunatny, czyli taki, jak i właściwa temu gatunkowi samica.

Oczka wodne, pełne takich niebieskich lub fioletowych samców wyglądają, jakby ktoś do nich nasypał całe garści śliwek. Gody żab moczarowych rozpoczynają się zwykle już w marcu, zaraz po stajaniu śniegów. Dr Anna Krzysztofiak, badaczka płazów z Wigierskiego Parku Narodowego  zapewnia, że co bardziej jurne samce inicjują ten spektakl nawet wśród ostatnich tafli lodu.

Pozostało 88% artykułu
Kultura
Wystawa w MHP: „Potęga opowieści. Od dawnej kroniki do nowoczesnego muzeum”
Kultura
Wakacje z festiwalem Wschód Kultury. Koncerty, wystawy, pokazy filmowe i teatralne
Kultura
„Gwiezdne wojny: Akolita”, czyli dlaczego Putin ma kim manipulować
Kultura
Nie będzie agencji zabytków, Ministerstwo Kultury łączy instytuty
Akcje Specjalne
Mapa drogowa do neutralności klimatycznej
Kultura
Janusz Rewiński nie żyje. Stworzył postaci memiczne zanim wymyślono memy
Kultura
Sto lat surrealizmu w Polsce. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie