Z majątkiem obliczanym na 180 mln funtów jest członkiem klubu 20 najbogatszych muzyków w Wielkiej Brytanii. Najnowszy, zeszłoroczny album „Red Blood Roses", śpiewany pamiętnik artysty, debiutował na pierwszym miejscu listy przebojów w Anglii. – Sprzedałem 200 mln płyt i nie kalkuluję, jaką nagrywam muzykę – powiedział „Rolling Stone".
Nie ma drugiej tak wielkiej gwiazdy, która byłaby w pierwszych latach życia tak nieśmiała, że nie potrafiła wydobyć z siebie głosu.
– Pamiętam rodzinne spotkania w Boże Narodzenia, wszyscy śpiewali kolędy – oprócz małego Roda. Byłem przerażony. Chowałem się pod fortepian. Nie śpiewałem nawet w szkole. Kiedy podczas lekcji muzyki przychodziła moja kolej, dostawałem nagłej gorączki i uciekałem z sali – wspominał w wywiadzie.
Na początku lat 60. dorabiał jako grabarz i włóczył się po Europie, grając na ulicach. Deportowano go z Hiszpanii. Na jednej z londyńskich stacji usłyszał go bluesman Long John Baldry. – Powiedział, że potrzebuje kogoś takiego jak ja, żeby rozgrzać publiczność.
Był 1963 r., Stewart miał 18 lat. – Pierwszy mój występ miał się odbyć w Manchesterze. Jeden z muzyków zauważył, jak bardzo jestem przerażony, i kazał mi wziąć tabletkę. Dałem cały show. Ostatnią piosenkę, która miała trwać trzy minuty, śpiewałem przez dwadzieścia. Nie mogli mnie zgonić ze sceny. Tak podziałała na mnie amfetamina.