Łabędzi śpiew zwycięstwa

Co roku u progu zimy nad naszymi większymi wodami robi się biało nie tylko od śniegu. Także od ptaków. Przede wszystkim od białych, pospolitych mew śmieszek i powszechnie znanych łabędzi. Ale od pewnego czasu dociera do nas z zimnej północy, jeszcze jedna pierzasta śnieżyca - łabędzi innych niż nasze, znane i dokarmiane.

Publikacja: 31.12.2013 00:43

Łabędzi śpiew zwycięstwa

Foto: Archiwum autora, Tomasz Kłosowski Tomasz Kłosowski

Te nowo przybyłe różnią się od tych pospolitych przede wszystkim tym, że anonsują swoje przybycie, a później też pobyt, donośnymi głosami, gdy te swojskie nie dysponują właściwie żadnym godnym ptaka głosem poza syczeniem im prychaniem. Stąd też nazwa tego swojaka naszych wód: łabędź niemy.

Trębacz wód

Tymczasem północny przybysz nazywa się dla odmiany łabędziem krzykliwym. Bo też wydaje głośne trąbienie, coś pośredniego między głosem dzikiej gęsi a klangorem żurawia. Poza tym od łabędzia niemego różni się niewiele, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Bo wtedy wpada nam w owo oko przede wszystkim sylwetka, która jest typowo łabędzia i z daleka nie pozwala na ogół poznać, z którym to gatunkiem mamy akurat do czynienia.

Z bliska widać jednak, że łabędź krzykliwy ma przede wszystkim inny dziób – bardziej płaski, w gęsim stylu, a do tego żółty, a nie mocno pomarańczowy czy prawie czerwony, jaki z dala widzimy u naszego pospolitego łabędzia. No i bez czarnego guza nad nim, tak charakterystycznego dla fizjonomii łabędzia niemego. U krzykliwca czarny jest tylko sam koniec żółtego dzioba. Żeby zaś nie było zbyt łatwo coraz liczniejszym obserwatorom ptaków wodnych z północy przylatuje też drugi, mniejszy gatunek łabędzia, zwany łabędziem małym, poza rozmiarami różniący się od krzykliwego pobratymca tym, że czerń zajmuje na żółtym dziobie więcej miejsca, około połowy długości.

Mało kto wie, że powszechnie znane określenie „łabędzi śpiew", oznaczające głos przedśmiertny, związane jest właśnie z łabędziem krzykliwym. Swe pieśni może dobywać dzięki odpowiedniej długości tchawicy i rozwiniętym workom płucnym. Gdy ubity przez myśliwego ptak wydaje z siebie, już leżąc na ziemi, ostatnie tchnienie, jest ono dźwięczne, brzmi jak pożegnalny hejnał.

Potop szwedzki i fiński

Mało kto ma dziś okazję go usłyszeć, bo w Skandynawii, ojczyźnie tych ptaków, zaprzestano polowania na na nie. Zaowocowało to dość szybkim liczebnym rozrostem łabędziej społeczności, a to uruchomiło ekspansję ptaków na nowe tereny. Łabędzie krzykliwe to wszakże istoty zdecydowanie terytorialne, nie tolerujące u siebie nowych osobników, nawet własnego dorosłego potomstwa. Nowe osobniki muszą więc szukać sobie innych małych i większych ojczyzn.

Początkowo przedstawiciele tego gatunku przybywali do nas tylko na przezimowanie. Co zresztą czynią do dziś, tylko już dużo powszechniej i w znacznie większej liczbie. Gdy tymczasem w połowie lat siedemdziesiątych na stawku w warszawskich Łazienkach pomiędzy swojskimi łabędziami pojawił się samotny łabędź krzykliwy, ogłoszono nieledwie sensację, a zdjęcie ptaka z artykułem zamieszczono w „Przeglądzie Zoologicznym", poważnym piśmie naukowym.

Dziś nie wzbudziłoby to już w kręgach badaczy żadnego zainteresowania. Ale w tamtym czasie pojawiło się też pierwsze na naszych ziemiach doniesienie o lęgu tego łabędzia wśród rozlewisk Biebrzy. Z roku na rok było ich więcej, a dziś ptak ten gniazduje już niezbyt licznie wprawdzie, ale regularnie na dzikich polskich wodach. Przeżywamy więc mały, ptasi potop szwedzki, fiński czy estoński, ogólnie – skandynawski. A może też po trosze syberyjski, bo areał tego gatunku rozciąga się na całą północną Azję, więc część przybyszów może pochodzić i stamtąd.

Biały diabeł...

Dziś krzykliwce gnieżdżą się w Polsce regularnie, zwłaszcza na północy kraju i na Dolnym Śląsku.  W 2013 roku doliczono się ponad stu gniazdujących par. Najczęściej bodaj zapuszczają korzenie na stawach rybnych w pasie szuwarów, ale także na mniejszych oczkach wodnych i rowach. Nigdy, w przeciwieństwie do łabędzi niemych, nie tworzą kolonii.

Z tymi naszymi łabędziami najwyraźniej mają na pieńku. Gospodarze niektórych stawów twierdzą wręcz, że wraz z pojawieniem się łabędzi krzykliwych wyprowadzają się od nich łabędzie nieme. Ptaki obu gatunków są podobnych rozmiarów, wydaje się jednak, że krzykliwy nie tylko hałasuje, ale jest bardziej agresywny i niechętny sąsiadom. Niedawno obserwowano, jak para roztokowanych łabędzi krzykliwych rzuciła się na Bogu ducha winną rodzinę dzikich gęsi gęgaw z gromadką piskląt, rozganiając je po szuwarach.

W swej prawdziwej ojczyźnie, którą jest tajga, łabędzie te zasiedlają spokojne, śródleśne jeziora o wodzie czystej jak łza, ale ubogiej w pokarm. Dlatego każda para, by wyżywić siebie i potomstwo, potrzebuje dużego terytorium, nienawistnie odnosząc się tu do wszelkich intruzów własnego lub pokrewnego gatunku. U nas, w cieplejszym niż właściwy tajdze klimacie wody oferują większą obfitość pokarmu, ale najwyraźniej ci skandynawscy przybysze przynieśli do nas zwyczaje rodem z obszaru zimna i biedy. I wobec wielu rodzimych ptaków są wcielonymi diabłami.

...ma jak w niebie

Wiele jednak wskazuje, ze ten diabeł ma u nas jak w niebie. Obliczono, że od 2007 roku jego liczebność stale i wyraźnie rośnie. Zimą duże stada tych ptaków okupują pola z oziminą, zapewniające stały żer. Wobec jego obfitości członkowie tej ptasiej społeczności zatracają dystans względem siebie i dobrze się czują w grupie. Jak w całej przyrodzie – dobrobyt, wyrażający się dostatkiem jedzenia, gasi spory i waśnie.

Pytanie, czy coś takiego nastąpi też w porze lęgowej i wobec zasobnych w pokarm naszych wód, gniazdujące łabędzie krzykliwe staną się łaskawsze dla sąsiadów własnego i nie tylko własnego gatunku. Na zmiany w psychice zwierzęcia trzeba na ogół sporo czasu.

W każdym razie u nas wobec ludzi te, na północy raczej dzikie i zaszywające się w głuszy ptaki u nas są stosunkowo ufne. Wiele wskazuje, że podbój naszych ziem, jak i wielu innych zakątków Europy powiódł im się i trwa dalej. A ich donośne trąbienia, to już nie łabędzi śpiew, ale hejnał zwycięstwa.

Tomasz Kłosowski

Sfinansowano ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Te nowo przybyłe różnią się od tych pospolitych przede wszystkim tym, że anonsują swoje przybycie, a później też pobyt, donośnymi głosami, gdy te swojskie nie dysponują właściwie żadnym godnym ptaka głosem poza syczeniem im prychaniem. Stąd też nazwa tego swojaka naszych wód: łabędź niemy.

Trębacz wód

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla