– Wszystko rozegrało się błyskawicznie – opowiada „Rz" Artur Ruciński. – Telefon od dyrekcji festiwalu odebrałem w niedzielne południe na basenie w Łomiankach, dokąd odpoczywałem z rodziną. Ruszyłem natychmiast w drogę i wieczorem już miałem w Salzburgu próbę zorganizowaną specjalnie dla mnie.
Zobacz galerię zdjęć
Premiera „Trubadura" Giuseppe Verdiego miała być absolutnym hitem tegorocznego festiwalu w Salzburgu. Spektakl jest dziełem jednego z najmodniejszych obecnie reżyserów teatralnych Europy – Łotysza Alvisa Hermanisa. Magnesem dla publiczności były jednak nazwiska dwójki wykonawców – Anny Netrebko i Placida Domingo, który od kilku sezonów przestawił się na role barytonowe, w ten sposób pragnąc udowodnić, że potrafi przezwyciężyć upływający czas.
Każde pojawienie się na scenie legendarnego Hiszpana wywołuje sensację, zwłaszcza że on sam nie chce powielać dawnych kreacji, tylko stawia sobie nowe wyzwania. To podbieranie kolegom barytonom efektownych ról verdiowskich, które stosuje obecnie, wydaje się mieć jednak granice. W Salzburgu Placido Domingo wystąpił jedynie w dwóch z pięciu zaplanowanych przedstawień „Trubadura".
Oficjalnie powodem jego rezygnacji jest infekcja i wysoka gorączka. W Salzburgu mówi się wszakże, że partia Hrabiego Luny w tej operze okazała się zbyt męcząca i po prostu ponad siły 73-letniego artysty hiszpańskiego, którego podstawowym atutem zawsze była swoboda i naturalność śpiewania. Na pozostałe trzy przedstawienia dyrekcja festiwalu zaangażowała więc barytona Artura Rucińskiego. O jego obecności jest już głośno w Salzburgu. Bezpośrednio po niedzielnej próbie Polak udzielił wywiadu telewizji austriackiej.