Reklama

Sukces irlandzkiego wokalisty Hozier

Piosenka „Take Me to the Church” z debiutanckiego albumu Hoziera dostała nominację do Grammy. Płyta jest rewelacyjna.

Publikacja: 12.01.2015 07:45

Hozier Hozier, Island Records/Universal Polska, CD, 2014

Hozier Hozier, Island Records/Universal Polska, CD, 2014

Foto: Rzeczpospolita

Takiego debiutu płytowego nie było od dawna. Bez przesady można powiedzieć, że irlandzki wokalista Hozier rozpoczął karierę w tym miejscu, gdzie postanowiła zamilknąć, zajmująca się dzieckiem, Adele.

Wystarczy posłuchać „Angel Of Small Death & The Codeine Scene" z charakterystyczną perkusją i gospelowym chórem, by rozpoznać wibracje, jakie wywoływało „Rolling in the Deep". Mamy do czynienia z fantastyczną kontynuacją, oryginalnym nawiązaniem i rozwinięciem. Hozier imponuje kompozytorskim talentem i głosem: mocnym, a jednocześnie szlachetnie się łamiącym, mieniącym wszystkimi barwami.

Kariera Hoziera zaczęła się jednak od innej piosenki: „Take Me to the Church". Doczekała się już niemal biblioteki opracowań. Napisał ją pod wpływem trudnej miłości do swojej pierwszej dziewczyny. Główny wers „Urodziłem się grzeszny i chory, ale kocham to. Tymczasem nakazałeś mi, żebym był dobry" jest zainspirowany twórczością elżbietańskiego poety Fulke'a Greville'a, który wadził się z Bogiem na temat natury grzechu i seksualności.

Hozier zaśpiewał piosenkę w stylu sir Eltona Johna i niewykluczone, że to zainspirowało reżysera teledysku, żeby wykorzystać w nim migawki z Rosji – z protestów przeciwko penalizacji homoseksualizmu. Jednak nie publicystyczny i społeczny kontekst sprawił, że piosenka jest przebojem.

Erudycja Hoziera nie dziwi. Jest absolwentem Trinity College w Dublinie, założonego w 1592 r. przez królową Elżbietę I. Absolwentami byli m.in. Jonathan Swift, Oscar Wilde i Samuel Beckett. Podczas studiów Hozier został członkiem słynnej Trinity Orchestra.

Reklama
Reklama

Irlandczyk łączy przebojowość i surowość grania, wyrosłą na gruncie bluesa, czego nauczył go ojciec. Świetna jest piosenka „Jackie And Wilson" oraz „Someone New", gdy Hozier śpiewa jak Jose Feliciano. Fantastycznie wypadają minimalistyczne bluesy „To Be Alone" oraz „It Will Come Back". Balladę „From Eden" Hozier zaśpiewał z uderzającym nawiązaniem do Niny Simone.

Na koniec słyszymy wokalistę na żywo w piosence „Cherry Wine". Na potwierdzenie, że nie jest produktem show-bizesu. Pięknie w tle ćwierkają ptaszki. Hozier nieraz jeszcze nas zachwyci.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama