To bardzo piękny film. Sebastian Lelio opowiada o samotności starzejącej się kobiety, o jej desperackim szukaniu intensywności życia, ale też o próbie zachowania własnej godności.
Dobiegająca sześćdziesiątki Gloria od dawna jest rozwódką. Jej dzieci mają już własne rodziny, własne problemy. Syna zostawiła właśnie żona, córka jest w ciąży ze Szwedem i zamierza wyjechać z nim do Europy. Oboje nie zawsze odbierają od matki telefon, nie zawsze do niej oddzwaniają.
Jak zagłuszyć pustkę
Gloria nie chce jednak czuć się zepchnięta na margines. Łapie się kurczowo życia, szuka szczypty szczęścia, zabawy, spełnienia. Jadąc samochodem, śpiewa przeboje Rolling Stonesów, ćwiczy jogę, po pracy chodzi do klubów i na dyskoteki, pije, pali, tańczy do upadłego, czasem pójdzie do łóżka z przypadkowo spotkanym facetem. Jakby próbowała samej sobie udowodnić, że świat wciąż może do niej należeć. Potem jednak wraca do swojego apartamentu, w którego pustkę wdziera się tylko co jakiś czas intruz – kot sąsiada. Wtedy już nie daje się zabić uczucia samotności.
Tak jest do czasu, gdy Gloria poznaje Rodolfo – starszego mężczyznę, dżentelmena, rozwiedzionego jak ona, zachwyconego jej witalnością i niezależnością. Są więc kolacje w eleganckich restauracjach, spotkania z przyjaciółmi, razem uprawiane sporty, poezja, wreszcie seks.
Ich romans ma jednak coraz więcej cieni. Rozmowy telefoniczne, które Rodolfo prowadzi ściszonym głosem, pojawiające się coraz częściej kłamstwo, bo on boi się przyznać córkom, że ma przyjaciółkę, powroty do rozwiedzionej żony, sytuacje, które Glorię rozczarowują i upokarzają.