Małopolski wydział Prokuratury Krajowej i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wszczęły postępowanie w sprawie gróźb, o jakich wiarygodne źródło ostrzegło rzeszowskiego biznesmena Marka K., który przyczynił się do pogrążenia „układu podkarpackiego" i doprowadził do tego, że Dawid Kostecki złożył zeznania co do związków seksbiznesu z funkcjonariuszami CBŚ. We wtorek opisaliśmy to w „Rzeczpospolitej".
Ujawniliśmy, że po śmierci boksera Marek K. (prosi o anonimowość) został ostrzeżony, żeby uważał, bo „chcą mu podłożyć bombę pod samochodem". K. zamierzał zawiadomić o tym prokuraturę. Nie zdążył, bo w środę u niego w domu zjawili się funkcjonariusze ABW.
Układ podkarpacki
Agenci ABW przyjechali do domu biznesmena w Rzeszowie, by zawieźć go do małopolskiego wydziału Prokuratury Krajowej w Krakowie „w celu złożenia zawiadomienia o podejrzeniu przestępstwa kierowania pod jego adresem gróźb karalnych" – wynika z wezwania, jakie zostawili (biznesmena nie było w domu). Prokuratura wydała polecenie, by ABW w celu ochrony Marka K. zawiozła go na przesłuchanie do Krakowa.
To małopolski wydział PK prowadzi głośne śledztwo dotyczące nietykalnych przez lata ukraińskich sutenerów (braci Jewgenija i Aleksieja R., o których wielokrotnie pisaliśmy) oraz policjantów dawnego CBŚ, którzy ich ochraniali i sami korzystali z prowadzonych przez sutenerów agencji towarzyskich. Marek K. ma na ten temat ogromną wiedzę, wiele razy zeznawał w prokuraturze w sprawie „układu podkarpackiego".
– Nie wykluczamy, że ludzie z tych kręgów mogą stać za groźbami wobec biznesmena – mówi nam osoba z wymiaru sprawiedliwości.