– Są tacy, którzy chcieliby utrzymać miejscowych tubylców na poziomie ludów jaskiniowych – mówił Jair Bolsonaro z oenzetowskiej trybuny.
W zeszłym miesiącu jednak brazylijska agencja kosmiczna opublikowała dane, z których wynikało, że w amazońskich lasach odnotowano ok. 30 tys. ognisk pożarów – o 84 proc. więcej niż w 2018 roku. Międzynarodowe organizacje ekologiczne oskarżyły władze kraju o to, że swoją polityką eksploracji dżungli doprowadziły do tych gigantycznych pożarów. Takiemu twierdzeniu właśnie sprzeciwiał się Bolsonaro.
Przeczytaj felieton Michała Szułdrzyńskiego: Amazonia w ogniu, gen LGBT. Jak nauka ustępuje polityce
– Nasza Amazonia jest większa od całej zachodniej Europy i pozostaje dziewicza oraz nietknięta – mówił. Jednocześnie jednak przyznał, że tereny zamieszkane przez Indian „pełne są bogactw, ale to Brazylia będzie decydowała o tym, jak je wykorzystać”.
Nie powiedział jednak, kim są „zagraniczne potęgi”, z którymi jego kraj spiera się o bogactwa ziem Indian. – Kraje, które ciągle widzą w Brazylii kolonię bez własnych praw i suwerenności – powiedział o nich, cytując list, jaki podobno Indianie napisali do niego. – ONZ odegrała fundamentalną rolę w likwidacji kolonializmu, nie możemy pozwolić, by ta mentalność powróciła do tych korytarzy i gabinetów – dodał.