Na teren klasztoru komornik wszedł w asyście policji. Usunięcie byłych betanek odbyło się zgodnie z wyrokiem sądu. Opór stawiał b. franciszkanin, którego wyprowadzono z klasztoru w kajdankach. Z klasztoru wyprowadzono także kobietę z 2-miesięcznym dzieckiem, a nie jak wcześniej informowano 8-miesięcznym. - Kobieta, która z dzieckiem przebywała w klasztorze, przyjechała tam ze swoim mężem przed dwoma tygodniami - podała policja. Odwieziono ją do szpitala.Bramę komornikowi otworzył ślusarz, któremu asystowali dwaj funkcjonariusze. Musiał przejść przez ogrodzenie po drabinie, po tym jak mimo trzykrotnego wezwania komornika, byłe siostry nie otworzyły bramy. W akcji uczestniczyło siedmiu komorników, 150 policjantów, w tym negocjatorzy. Rozmowy z siostrami prowadzili policyjni negocjatorzy. Policjantki, które weszły do środka pomagały betankom w spakowaniu rzeczy i doprowadzały je do autobusów. Rozstawiony był także namiot, gdzie mogła być ewentualnie udzielana pomoc medyczna.Po południu do budynku klasztoru w Kazimierzu Dolnym wprowadziło się kilkanaście zakonnic ze Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej, właściciela nieruchomości.
- Odebrały od komornika odzyskaną nieruchomość i mienie. Przejęły klucze i dokumenty - powiedział rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie Janusz Wójtowicz.