Spór wywołała obsada Komisji do spraw Służb Specjalnych. Platforma chciała zmienić regulamin prac komisji i ograniczyć liczbę jej członków do pięciu. PiS z kolei forsowało poprawkę rozszerzającą skład komisji do siedmiu posłów.
Powód? Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego żądali dla siebie dwóch miejsc w komisji, a przy pięciu – przypada im tylko jedno, czyli tyle samo co LiD i PSL.
– Triumfalizm i chęć odwetu są tak wielkie, że przysłaniają niektórym politykom oczy – grzmiał Mariusz Kamiński, młody poseł PiS.
–To zamach na demokrację i zamykanie ust opozycji – wtórowała mu Małgorzata Sadurska. Przemysław Gosiewski odwoływał się do zasady parytetu i wyliczał, że zgodnie z wielkością klubów na PSL powinno przypadać ok. 0,3 miejsca. – Zatem ta partia w ogóle nie powinna mieć w komisji przedstawiciela – dowodził Gosiewski.
Posłowie Platformy dopatrywali się jednak innych powodów uporu PiS. – Obiecali miejsce w komisji zarówno Antoniemu Macierewiczowi, jak i Zbigniewowi Wassermannowi i teraz nie wiedzą, co zrobić – komentował Paweł Graś z PO. Odpierał zarzuty opozycji: – Mniejsza liczba osób gwarantuje większą sprawność, skuteczność i szczelność – przekonywał.