– Śledztwo jest w fazie przenoszenia do Wydziału Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej – potwierdza Marek Staszak, prokurator krajowy.
Nieoficjalnie wiemy, że decyzja o przeniesieniu śledztwa zapadła po środowej wizycie w Ministerstwie Sprawiedliwości ("Rz" opisała skargę) Cezarego Kamińskiego, prokuratora okręgowego z Olsztyna. – Trzeba było to zrobić, ponieważ wszystko wskazuje, że wśród osób, które dopuściły się zaniedbań w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika, są też śledczy z Olsztyna – mówi nasz rozmówca z ministerstwa.
Sprawę porwania badał od 2006 roku olsztyński prokurator Piotr Jasiński. W środę „Rz” ujawniła treść skargi rodziny Olewników, która została przekazana ministrowi Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu 9 kwietnia. Rodzina zamordowanego Krzysztofa na siedmiu stronach opisała błędy prokuratora Jasińskiego. Pod koniec kwietnia skargę przekazano do Olsztyna. Prokurator Kamiński polecił wszcząć postępowanie wyjaśniające. – Wykryliśmy więcej nieprawidłowości niż te wskazane przez Olewników – mówi nam śledczy. Olewnikowie pisali, że prokurator Jasiński mógł być zastraszany przez bliżej nieokreślonych działaczy SLD. Czy tak było?
Śledczy ustalili, że w 2007 roku Jasiński podjął decyzję o umorzeniu zarzutów dotyczących udziału Eugeniusza D. w grupie porywaczy. Oskarżył go tylko o wyłudzenie od rodziny Olewników 160 tys. zł. Krewni zamordowanego nie zgadzali się z tą decyzją i napisali do Jasińskiego zażalenie. Prokurator namówił ich jednak do wycofania wniosku. – Tym działaniem wprowadził ich w błąd – tłumaczy Kamiński.
Mimo że Olewnikowie wycofali swój wniosek, Jasiński i tak nie mógł umorzyć śledztwa – musiał o tym zdecydować sąd. Tak się jednak nie stało. Jasiński zataił bowiem przed sądem fakt złożenia przez Olewników zażalenia i drugiego pisma. – Nie włożył tych dokumentów do akt głównych sprawy – opowiada śledczy. – A zarzuty wobec D. były bardzo ważne. Na ich podstawie o udział w grupie porywaczy mogliśmy oskarżyć Grzegorza K., przewodniczącego SLD z Sierpca i dobrego przyjaciela D.