- Dopiero po sekcji zwłok będzie można jednoznacznie powiedzieć o przyczynie zgonu dzieci - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi, Krzysztof Kopania.
Według wstępnych ustaleń policji, matki dzieci nie było w mieście przez ostatnich kilka dni. Przebywała u siostry. Kobieta wróciła w sobotę kilka minut po godz. 14.00. Nie mogła dostać się do mieszkania, dlatego o pomoc poprosiła sąsiadów.
Kiedy wyważono drzwi, w dwupokojowym mieszkaniu znaleziono zwłoki czterech osób - trójki synów kobiety z różnymi obrażeniami ciała oraz 40-letniego męża. Mężczyzna powiesił się, zostawił list pożegnalny. "Zabieram ci to co najcenniejsze. Twoje dzieci" - napisał
Zwłoki najstarszego dziecka (15 lat) znaleziono w łazience. Na ciele widać było rany kłute zadane jakimś ostrym narzędziem. 4-letni chłopiec leżał w swoim łóżku, przy skroni miał ślad po uderzeniu. 12-latek leżał w ostatnim pokoju. Także miał rany kłute.
Ciało ojca wisiało na klamce od drzwi łazienki. Mieszkanie było posprzątane, nie widać było śladów walki.