– Nie było względów pozareligijnych, które uzasadniałyby zwolnienie mnie z pracy – mówił wczoraj przed Sądem Okręgowym w Warszawie Tadeusz M., były milicjant drogówki z Tucholi. Posadę stracił, kiedy ktoś doniósł jego szefom o potajemnym ślubie w kościele i księżach w rodzinie jego żony.
IPN ustalił, że rozkaz zwolnienia podpisał gen. Czesław Kiszczak, ówczesny szef MSW, i oskarżył go o przekroczenie uprawnień.
Generała w sądzie nie było. Przysłał pismo, że „nie czuje się na siłach” uczestniczyć w rozprawie. Jego nieobecność sąd uznał za nieusprawiedliwioną.
Tadeusz M. opowiadał na sali rozpraw, jak stracił pracę. – Ślub kościelny wzięliśmy w sposób konspiracyjny, wcześnie rano, poza miejscem zamieszkania – zeznawał.
Kilka miesięcy później został wezwany do wydziału kadr. – Pytali, czy to prawda, że wziąłem ślub i że w rodzinie żony jest trzech księży – relacjonował M. Potwierdził, że dwóch księży pracuje w parafiach w kraju, a jeden wśród Polonii we Francji.