60 lat temu, 12 grudnia 1952 roku, w Warszawie odbył się zorganizowany przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zjazd "księży patriotów". Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Nazwa „księża patrioci” została wymyślona około 1949 roku przez komunistycznych propagandzistów, ale szybko nabrała szyderczego znaczenia. Ruch budowano przy kombatanckiej organizacji ZBoWiD z księży zastraszonych przez UB lub skłóconych z hierarchią Kościoła katolickiego. Strategicznym celem miała być „oddolna kontestacja” przeciw prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu.
Najbardziej obrzydliwe było zastraszanie przez bezpiekę księży, którzy przeszli przez koszmar hitlerowskich obozów koncentracyjnych, sugerując im, że tortury mogą się powtórzyć. UB bez skrupułów wygrywało też tak obciążające okoliczności, jak podpisanie folkslisty lub podporządkowanie się po 1939 roku na terenach włączanych do Rzeszy niemieckim zarządcom diecezji. „Księża patrioci” chwalili władze, odprawiali msze w intencji Stalina, przekonywali chłopów, by dostarczali zboże w ramach obowiązkowych dostaw.
W 1953 roku po aresztowaniu prymasa Wyszyńskiego wydawało się, że komunistyczne władze uzyskają decydujący wpływ na nominacje kościelne i znieprawionych kapłanów czekają wielkie kariery. Ale słodkie sny o potędze szybko się skończyły. W 1955 roku zniechęcone słabymi wynikami dywersji komunistyczne władze same rozwiązały koła księży przy ZBoWiD.
Gdy w październiku 1956 roku prymas wrócił z internowania, starannie wyczyścił struktury kościelne z ulubieńców władzy. W 1959 roku Władysław Gomułka próbował jeszcze wskrzesić ruch kapłanów przyjaznych PRL pod szyldem kół księży przy Zrzeszeniu Katolików Caritas. Ale w odróżnieniu od analogicznego ruchu w Czechosłowacji pod nazwą „Pacem in terris” polscy „księża patrioci” nie mieli już żadnego wpływu na Kościół.