Działacze Libertas wysyłają internautom link do filmiku, który do złudzenia przypomina spot przygotowany na zlecenie europarlamentu. Różnią się tylko napisami.
Oryginał nakłania do udziału w wyborach do PE. Przerażona kobieta uciekająca przed zamaskowanym mężczyzną z siekierą wrzuca kartkę do urny. Chwilę później robi to jej prześladowca. A na ekranie pojawia się napis po angielsku: „zawsze jest czas, by głosować”. W klipie Libertas polskie napisy informują: „Już nadchodzi. Chyba że go powstrzymasz. Traktat lizboński. Twoja ostatnia szansa – głosuj na Libertas”.
– Nikt z Libertas nie występował do Parlamentu Europejskiego ani o zgodę na wykorzystanie spotu, ani o przekazanie praw autorskich – mówi „Rz” Piotr Wolski z warszawskiego biura informacyjnego PE. Ale nie zamierza ścigać prawnie partii Ganleya.
Artur Zawisza, wiceszef polskiego Libertas, w „pożyczeniu” klipu nie widzi nic złego. – Niech urzędnicy z Brukseli raczej się tłumaczą, dlaczego w spocie o 20. rocznicy upadku żelaznej kurtyny sfałszowali historię, obrażając Polaków – mówi.
Chodzi o spot Komisji Europejskiej, w którym pominięto zasługi „Solidarności”. Wczoraj komisja poprawiła filmik, doklejając migawki z demonstracji na placu Zamkowym w Warszawie. Widać powiewające w tle sztandary „S”.