Poparcie dla komitetów: Prawica Rzeczypospolitej, Centrolewica, Libertas, Samoobrona, Unia Polityki Realnej oraz Polska Partia Pracy, wyniosło około 1 procentu. Nie pomogły im dobre wyniki pojedynczych osób, np. czwarte miejsce Marka Jurka (Prawica RP) w Warszawie.
Działacze przegranych partii robili wczoraj wieczorem dobrą minę do złej gry. W rozmowie z „Rzeczpospolitą” twierdzili, że są dopiero na początku drogi do przyszłych sukcesów politycznych.
Grzegorz Koprukowiak z biura prasowego Prawicy RP zaznacza, że tegoroczne wybory były pierwszymi, w których partia wystartowała samodzielnie. – Pierwsze koty za płoty – pociesza się Koprukowiak. – W przyszłym roku wystartujemy w wyborach samorządowych, a później w parlamentarnych. Mam nadzieję, że z lepszym wynikiem.
Artur Zawisza, wiceprezes polskiego Libertasu, przypomina, że jego komitet był najmłodszy w tej kampanii. – Zaczynaliśmy z poziomu zero. 1 procent poparcia to postęp – przekonuje były poseł PiS. – Było nas dużo w różnych mediach, ale wyborcy w trudnych czasach wybrali partie parlamentarne jako lepiej rozpoznawalne. Oby się na tym nie zawiedli.
Zawisza uważa, że to nie koniec Libertasu. – Cele, dla których zostaliśmy powołani, absolutnie się nie wyczerpały, natomiast co do formuł organizacyjnych to wszystko wymaga zastanowienia – mówi.