Resort Grzegorza Schetyny w marcu zaproponował, aby lżejsze przestępstwa przeciwko mieniu, m.in. drobne kradzieże, były ścigane na wniosek pokrzywdzonego, a nie – jak teraz – z urzędu (sprawę ujawniła „Rz”). Dzięki temu policjanci, zamiast szukać np. złodziei lusterek samochodowych, mieliby więcej czasu na ściganie sprawców poważnych przestępstw. Obszerną analizę przesłano ministrowi Andrzejowi Czumie.
Ale resort sprawiedliwości skrytykował pomysły MSWiA
– i to bardzo ostro, jak na zwyczaje panujące w rządzie. W propozycji resortu Schetyny nie podoba mu się w zasadzie nic. Jak wynika z odpowiedzi, do której dotarła „Rz”, obawia się, że wprowadzenie tych pomysłów w życie obniżyłoby skuteczność ścigania złodziei czy włamywaczy i rozzuchwaliłoby przestępców.
– Przestępstwa przeciwko mieniu, takie jak kradzieże i włamania do samochodów, piwnic i mieszkań, są plagą społeczną. Nie może być tak, że policja i prokuratura szukają pokrzywdzonego i pytają go, czy sobie życzy, by ścigać sprawcę – mówi „Rz” wiceminister sprawiedliwości Zbigniew Wrona.
MSWiA chciało, aby kradzież, kradzież z włamaniem, przywłaszczenie mienia, kradzież impulsów telefonicznych i krótkotrwały zabór pojazdu były ścigane wtedy, gdy pokrzywdzony złoży stosowny wniosek.