Aferę wymyśliły CBA i media

Chuchaliśmy i dmuchaliśmy na inwestora. Ale do naruszenia prawa nie doszło – mówi minister skarbu Aleksander Grad

Aktualizacja: 13.10.2009 02:35 Publikacja: 13.10.2009 02:32

Minister Skarbu Państwa Aleksander Grad

Minister Skarbu Państwa Aleksander Grad

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

[b]Rz: Czy ma pan sobie coś do zarzucenia w aferze stoczniowej?[/b]

Aleksander Grad: Afery stoczniowej nie ma. Została wymyślona, nie tylko przez CBA, ale również przez niektóre media, gdzie już na starcie postawiono fałszywą tezę, jakoby przetarg na najważniejsze części majątku stoczni został ustawiony. Tymczasem ten, kto śledził bacznie całe postępowanie i zna jego zasady, wie doskonale, że 13 maja, gdy minął termin wpłaty wadium przez potencjalnych inwestorów, okazało się, że zainteresowany kluczowymi aktywami jest tylko jeden. Jak można więc dziś stawiać tezę, że skoro była tylko jedna oferta na kluczowe aktywa, to przetarg był ustawiony pod tego właśnie inwestora?

[b]Ale Stichting Particulier Fonds Greenrights nie był jedynym, który w ogóle wpłacił wadium. W dwóch przetargach rywalizował ze spółką Polimex Mostostal, w pozostałych z małymi polskimi spółkami.[/b]

Te przetargi dotyczyły jednak zupełnie innych, mniej znaczących fragmentów stoczni, jak obrzeża, place czy pojedyncze spółki. Na serce każdej ze stoczni, tereny, gdzie budowano statki, była tylko jedna oferta. Dlatego dowodzenie, że coś mogło być ustawione pod jednego oferenta, jest niepoważne.

[wyimek]Na serce każdej ze stoczni, tereny, gdzie budowano statki, była tylko jedna oferta[/wyimek]

[b]Dlaczego więc w nagranych przez CBA rozmowach urzędnicy resortu skarbu i Agencji Rozwoju Przemysłu nazywali tego oferenta “naszym inwestorem”?[/b]

Po pierwsze, wcześniej interesował się stoczniami – już od września 2008 r. Po drugie, jako jedyny złożył ofertę na kluczowe aktywa, więc trudno się dziwić, że chuchaliśmy i dmuchaliśmy na niego, tak jak zabiegalibyśmy o każdego, kto zadeklarowałby, że chce budować w Gdyni i Szczecinie statki. On deklarował to zarówno przed przetargiem, jak i po przetargu.

[b]Przed przetargiem? Publicznie zapowiedź chęci dalszej budowy statków padła dopiero na konferencji resortu i spółki Polskie Stocznie w połowie czerwca, kiedy SPFG już wylicytował aktywa.[/b]

Jego przedstawiciele zapewniali o tym pracowników resortu i ARP podczas spotkań, jakie odbywały się od listopada 2008 r. Pokazywali, że przygotowują projekt budowy statków. Inwestor, który chce kupić kluczową część stoczni i budować statki, to nie był bezimienny inwestor. On już wcześniej się tym majątkiem interesował, a potem potwierdził swoje zainteresowanie, wpłacając jako jedyny wadium na kluczowe części stoczni. Był na nie jedynym chętnym. Pozostali chcieli kupić tylko drobne aktywa niesłużące do produkcji stoczniowej. Siłą rzeczy był więc traktowany w sposób szczególny, ale bez naruszenia prawa.

[b]Przesuwanie terminu wpłaty wadium, o którym mowa w stenogramach, nie było naruszeniem prawa?[/b]

Ten fakt był powszechnie znany, mówiliśmy o nim. 30 kwietnia inwestor poinformował nas, że może nie zdążyć wpłacić wadium w terminie i prosi o przedłużenie go do 8 maja. Przedłużyliśmy, informując o tym. W tym terminie jeszcze inny chętny wpłacił wadium – EcoTransport. Przecież przesunięcie terminu dotyczyło wszystkich.

[b]Czy doszło do naruszenia prawa zamówień publicznych?[/b]

Moim zdaniem nie. Zarzucano mi, że 13 maja próbowałem przerwać przetarg. 12 maja przedstawiciele inwestora byli w Polsce, 13 maja przyszedł oficjalny faks, że chcieliby o dwa tygodnie przesunąć rozpoczęcie licytacji. Poprosiłem ARP o opinię, czy to jest od strony prawnej możliwe, czy procedura to dopuszcza. Odpowiedziano mi, że nie. Odpisaliśmy więc inwestorowi, że albo 13 maja zalogują się do godz. 16 w systemie i zaczną licytację, albo wypadną z gry.

[b]Takie przesunięcie terminu licytacji nie byłoby preferowaniem inwestora?[/b]

Byłoby i właśnie dlatego się nie zgodziliśmy.

[b]Po co więc to sprawdzaliście?[/b]

Zawsze sprawdzamy stronę formalną i prawną. Chcieliśmy mieć stuprocentową pewność, że nie byłoby to zgodne z procedurą Komisji Europejskiej i specustawą.

[b]Inny zarzut, jaki wyłania się ze stenogramów CBA, to taki, że SPFG był na bieżąco informowany o ofertach konkurentów. Czy istniały elementy ofert, które nie były publicznie znane, a można było je ujawnić innym inwestorom?[/b]

Inwestor wpłacił wadium na początku maja, potem była licytacja, w której wszyscy inwestorzy mogli śledzić w systemie, kto daje najwyższą cenę. Dobrze, że ta sprawa jest w prokuraturze, niech prokuratura ją bada. Z pierwszego oglądu sprawy widać, że nie naruszono procedury. Nawet technicznie nie powinno być takiej możliwości. Teza, że jedyny oferent dostawał informacje, nie ma sensu. Jak miałby przebijać cenę – sam sobie?

[b]Czy przed przetargiem wiedzieliście, kim jest lub kogo reprezentuje inwestor? Z rozmów nagranych przez CBA wynika, że nawet po wygraniu przez SPFG przetargu urzędnicy nie mieli pewności, skoro wspominali tylko o danych znalezionych w Internecie.[/b]

Wiedzieliśmy, jakie osoby przygotowywały ten projekt, pokazując źródło finansowania w postaci krajów pochodzenia – że jest to projekt, który będzie finansowany przez inwestorów z Kataru, Kuwejtu, Bahrajnu, Emiratów Arabskich. SPFG był od początku podmiotem, który dla tych inwestorów przygotowywał ten projekt. Nie mylmy z tym zapytania, kto jest w rejestrach po stronie właściciela, jaki kapitał. W tamtych krajach nie ma takich danych jak u nas w rejestrze, są tylko podstawowe informacje o Stichting Particulier Fonds Greenrights. Wiedzieliśmy też, że dla inwestorów stojących za SPFG pracuje Fortis Intertrust, który w lepszych czasach chciał nawet kupić trzy polskie stocznie. Najpierw wehikułem do ich zakupu był Fortis Intertrust, potem United International Trust i wreszcie Stichting Particulier Fonds Greenrights.

[b]Jak więc interpretować nagraną przez CBA rozmowę?[/b]

Przygotowywano się do informowania posłów na Komisji Skarbu i sprawdzano informacje. Najważniejsze dane mieliśmy od samego początku. Z informacji dostarczanych nam przez przedstawicieli inwestora wynikało, że nabywcą będzie prywatny kapitał z krajów Zatoki Perskiej.

[b]To po co mówił pan na konferencji w połowie czerwca, że właściwym inwestorem jest katarski fundusz inwestycyjny QInvest, który potem temu zaprzeczał, przedstawiając się tylko jako doradca?[/b]

Taką informację przedstawiła spółka Polskie Stocznie. QInvest doradzał przy transakcji i dawał gwarancje bankowe. Także przedstawiciele Qatar Investment Authority, rządowej agencji katarskiej, która pod koniec sierpnia rozważała przejęcie zobowiązań SPFG, interesowali się wcześniej zakupem stoczni, co wynika z dokumentów.

[b]Czy przy próbie sprzedaży stoczniowych aktywów popełniono jakieś błędy?[/b]

Wszyscy chcieliśmy, żeby stocznie miały inwestora. Gdy taki pojawił się i wpłacił wadium, obchodziliśmy się z nim jak z jajkiem. Nie było innych chętnych na aktywa, gdzie można budować statki. To zresztą jest rolą ARP, która prowadziła cały proces – zachęcanie inwestorów.

[b]Innych też zachęcaliście?[/b]

Mostostal Chojnice nie miał pieniędzy na wadium i wystąpił do ARP o gwarancje, by móc uczestniczyć w przetargu.

[b]To nie jest dobry argument, bo zachęcany przez Ministerstwo Skarbu Państwa i ARP fundusz SPFG wpłacił wadium, a ostatecznie i tak nie zapłacił za stocznie.[/b]

Mówimy o tym, który skreślił kupon i chciał wystartować. Polimex Mostostal z kolei był namawiany, by wziąć udział w przetargu, ale miał koncepcję, żeby kupiła to ARP i potem utworzyła strefę, a on wszedłby do strefy. Tak podchodzili inni inwestorzy do tego procesu. Janusz Baran, właściciel prywatnej stoczni z Gdańska, chciał uczestniczyć we wszystkich przetargach, ale nie wpłacił ani jednego wadium.

[b]Spodziewa się pan odwołania ze stanowiska ministra Skarbu Państwa?[/b]

To jest pytanie do pana premiera. Ma większą wiedzę niż ja i komplet dokumentów, z którymi się zapozna.

Decyzja należy do niego. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że coś można było zrobić lepiej. Tyle że żadnych problemów nie byłoby wówczas, gdybyśmy nic nie robili i tylko czekali, aż sprawa stoczni rozwiąże się sama, jak nasi poprzednicy. To chyba najsmutniejsza konstatacja, jaka może płynąć z całej sprawy.

[b]Rz: Czy ma pan sobie coś do zarzucenia w aferze stoczniowej?[/b]

Aleksander Grad: Afery stoczniowej nie ma. Została wymyślona, nie tylko przez CBA, ale również przez niektóre media, gdzie już na starcie postawiono fałszywą tezę, jakoby przetarg na najważniejsze części majątku stoczni został ustawiony. Tymczasem ten, kto śledził bacznie całe postępowanie i zna jego zasady, wie doskonale, że 13 maja, gdy minął termin wpłaty wadium przez potencjalnych inwestorów, okazało się, że zainteresowany kluczowymi aktywami jest tylko jeden. Jak można więc dziś stawiać tezę, że skoro była tylko jedna oferta na kluczowe aktywa, to przetarg był ustawiony pod tego właśnie inwestora?

Pozostało 91% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej