[b]Rz: Czy ma pan sobie coś do zarzucenia w aferze stoczniowej?[/b]
Aleksander Grad: Afery stoczniowej nie ma. Została wymyślona, nie tylko przez CBA, ale również przez niektóre media, gdzie już na starcie postawiono fałszywą tezę, jakoby przetarg na najważniejsze części majątku stoczni został ustawiony. Tymczasem ten, kto śledził bacznie całe postępowanie i zna jego zasady, wie doskonale, że 13 maja, gdy minął termin wpłaty wadium przez potencjalnych inwestorów, okazało się, że zainteresowany kluczowymi aktywami jest tylko jeden. Jak można więc dziś stawiać tezę, że skoro była tylko jedna oferta na kluczowe aktywa, to przetarg był ustawiony pod tego właśnie inwestora?
[b]Ale Stichting Particulier Fonds Greenrights nie był jedynym, który w ogóle wpłacił wadium. W dwóch przetargach rywalizował ze spółką Polimex Mostostal, w pozostałych z małymi polskimi spółkami.[/b]
Te przetargi dotyczyły jednak zupełnie innych, mniej znaczących fragmentów stoczni, jak obrzeża, place czy pojedyncze spółki. Na serce każdej ze stoczni, tereny, gdzie budowano statki, była tylko jedna oferta. Dlatego dowodzenie, że coś mogło być ustawione pod jednego oferenta, jest niepoważne.
[wyimek]Na serce każdej ze stoczni, tereny, gdzie budowano statki, była tylko jedna oferta[/wyimek]