Kiszczak składał obszerne wyjaśnienia, korzystając z notatek.
- Oskarżenia nadal nie rozumiem; prawa nie naruszyłem - powiedział przed Sądem Okręgowym w Warszawie, gdzie zaczął się jego ponowny, czwarty już, proces.
Dodał, że nie wydał rozkazu otwarcia ognia do górników. Ponownie złożył wyrazy ubolewania rodzinom poległych.
Według oskarżenia, Kiszczak, jako szef MSW, "sprowadził powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r. - pierwszego dnia stanu wojennego - tajny szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować strajkujące zakłady w stanie wojennym. Grozi mu do 10 lat więzienia.