Funkcjonariusze CBA na polecenie wrocławskiej Prokuratury Okręgowej zatrzymali wczoraj nadleśniczego Nadleśnictwa Zdroje z siedzibą w Szczytnej. Po przesłuchaniu i wpłaceniu 15 tys. zł poręczenia został zwolniony do domu.
W. pozwolił na nielegalną wycinkę prawie pół hektara lasu pod wyciąg narciarski firmy jednego z bohaterów afery hazardowej. – Z tego powodu usłyszał m.in. zarzut niedopełnienia obowiązków – informuje Małgorzata Klaus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Z wyjaśnień przesłanych Julii Piterze przez Generalną Dyrekcję Lasów Państwowych wynika, że nadleśniczy, zawierając z Sobiesiakiem umowę, działał na polecenie Wojciecha Adamczaka – dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. Umowę podpisano dzień po rozmowie Adamczaka z posłem Zbigniewem Chlebowskim, który mial interweniować w tej sprawie.
Sobiesiak przyznał przed komisją śledczą 19 lutego, że jedyne przestępstwo, jakie popełnił, to kiedy zaczął wycinać te drzewa. – Ale pod nadzorem, nadleśniczego, po ich wymierzeniu, gdzie, co mogę zrobić, po złożeniu drzewa tam, gdzie oni nam pokazali, za moje pieniądze zwoziłem na dół – zeznał. Owym nadleśniczym był Kazimierz W.
Prokuratura bada okoliczności powstania wyciągu Winterpolu. „Rz” ujawniła, że ruszył on w Wigilię 2008 r., choć o pozwolenie na budowę firma mogła się ubiegać dopiero w marcu 2009 r. Bez pozwoleń wycięto blisko pół hektara państwowego lasu na terenie chronionego krajobrazu. Urzędnicy Lasów Państwowych, nie powiadomili prokuratury i zawarli z Sobiesiakiem „porozumienie o bezumownym korzystaniu z gruntów”. Winterpol zapłacił karę: 220 tys. zł za samowolne wyłączenie gruntów leśnych pod inwestycję, i 4,5 tys. zł za nielegalny wyrąb lasu.