Reklama
Rozwiń

Epidemia E. coli: z obawami, ale bez paniki

Bakteria to główny temat rozmów Polaków, którzy pracują w Niemczech. A turyści się jej nie boją

Publikacja: 08.06.2011 03:11

<Do wczoraj w Polsce potwierdzono jeden przypadek zakażenia bakterią E. coli ze szczepu, który wywoł

<Do wczoraj w Polsce potwierdzono jeden przypadek zakażenia bakterią E. coli ze szczepu, który wywołał epidemię w Niemczech. Lekarze podejrzewają chorobę u kilku innych osób, które trafiły do szpitali w Szczecinie, Warszawie, Ostrołęce, Giżycku i Bełchatowie

Foto: Corbis

– Kiedy pojawiły się informacje, że zatrucia mogły zostać wywołane przez warzywa, wystraszyłem się – wspomina Marcin Sakiewicz z Warszawy, który pracuje w Grevenbroich na zachodzie Niemiec. – Dlatego gdy w greckiej restauracji podano mi przystawkę, w której były sałata i marchewka, kilka razy pytałem kelnera, skąd pochodzą składniki – zaznacza. Dodaje też, że w niemieckich sklepach stara się kupować tylko polskie produkty.

Obawy ma nie tylko on. Jak mówi „Rz" Wiesław Mazurek, właściciel firmy transportowej z Lublina, która wozi pracowników do niemieckich firm, epidemia E. coli to wśród pasażerów jeden z dyżurnych tematów. – Dyskutują, skąd choroba mogła się wziąć i w jaki sposób się zabezpieczać. Mówią o myciu rąk i unikaniu naszpikowanych chemią warzyw – opowiada Mazurek. Z pracy jednak raczej nikt nie rezygnuje. – Obłożenie mam takie samo jak wcześniej – zaznacza.

Potwierdza to Paweł Nowak z Zachodniopomorskiego Obserwatorium Rynku Pracy w Szczecinie. – Na razie nie mamy sygnałów, by Polacy wycofywali się na przykład z pracy sezonowej na plantacjach w Niemczech – zaznacza.

Według Teresy Klisowskiej, szefowej gryfińskiej filii Powiatowego Urzędu Pracy w Chojnie, ludzie są świadomi zagrożenia, ale strach niewiele znaczy wobec perspektywy przyzwoitych zarobków. – A może już się trochę na to wszystko uodporniliśmy? – zastanawia się. – Przecież w stosunkowo krótkim czasie mieliśmy do czynienia z ptasią i świńską grypą oraz radioaktywną chmurą z Japonii.

Podobnie myślą turyści. – Zagrożenia nie lekceważę, ale nie ma powodu, żeby rezygnować z zaplanowanych przyjemności – podkreśla Anna Szczepańska spod Torunia, która spędza urlop w Świnoujściu z pięcioletnią córką Kasią. Właśnie kupiła bilet na pociąg do niemieckiego Stralsund. – Chcemy tylko obejrzeć tamtejsze oceanarium. Potem wracamy – tłumaczy.

W podróżnej torbie ma zapas kanapek oraz pomidory bez skórki. – To polskie warzywa, które sparzyłam. A w Stralsundzie nie mam zamiaru nic kupować – zastrzega.

Pani Ania nie jest wyjątkiem. W pociągach, autobusach i promach do Niemiec tłumy. Iwona Wojtal z Centrum Informacji Turystycznej w Świnoujściu podkreśla, że ze względu na piękną pogodę turystów jest dwukrotnie więcej niż rok temu. – Przez nasze biuro przewija się dziennie 200 osób. Pytają nie tylko o pobliskie niemieckie kurorty, ale też o wycieczki do Berlina czy Hamburga – dodaje.

– E. coli nie ma jak dotąd przełożenia na ruch turystyczny – mówi Józef Ratajski, wiceprezes Polskiej Izby Turystyki.

Według prof. Marka Jagielskiego z Państwowego Zakładu Higieny powodów do paniki nie ma. – Należy tylko pamiętać o kilku podstawowych zasadach, jak choćby mycie rąk, warzyw czy owoców. To, co można, warto przed spożyciem sparzyć bądź ugotować – wylicza.

—łuz

– Kiedy pojawiły się informacje, że zatrucia mogły zostać wywołane przez warzywa, wystraszyłem się – wspomina Marcin Sakiewicz z Warszawy, który pracuje w Grevenbroich na zachodzie Niemiec. – Dlatego gdy w greckiej restauracji podano mi przystawkę, w której były sałata i marchewka, kilka razy pytałem kelnera, skąd pochodzą składniki – zaznacza. Dodaje też, że w niemieckich sklepach stara się kupować tylko polskie produkty.

Obawy ma nie tylko on. Jak mówi „Rz" Wiesław Mazurek, właściciel firmy transportowej z Lublina, która wozi pracowników do niemieckich firm, epidemia E. coli to wśród pasażerów jeden z dyżurnych tematów. – Dyskutują, skąd choroba mogła się wziąć i w jaki sposób się zabezpieczać. Mówią o myciu rąk i unikaniu naszpikowanych chemią warzyw – opowiada Mazurek. Z pracy jednak raczej nikt nie rezygnuje. – Obłożenie mam takie samo jak wcześniej – zaznacza.

Kraj
Wielka awaria po pożarze w metrze: Linia M1 zamknięta
Kraj
Awaria na stacji Warszawa Praga. Poranne zakłócenia na torach
Materiał Promocyjny
CPK buduje terminal przyszłości
Kraj
Anulowany wyrok znanego działacza opozycyjnego
Kraj
Czy Polacy chcą sankcji na Izrael? Sondaż nie pozostawia wątpliwości