W Krakowie po czterech wybuchach i pięciu rannych osobach w ciągu trzech tygodni nadal panuje strach. Policyjna specgrupa robi wszystko, by jak najszybciej złapać człowieka terroryzującego południowe dzielnice miasta – zapewniają funkcjonariusze. Tymczasem mieszkający niedaleko jednej z ofiar wybuchu mężczyzna poinformował dziś reportera TVN, iż trzy razy dzwonił na policję, prosząc o interwencję w sprawie podejrzanego osobnika kręcącego się koło posesji jego sąsiada. Bez skutku.

- Jeszcze przed pierwszym wybuchem mówiłem o człowieku, który miał jakiś pakunek czy worek – zapewnia informator. To na podstawie jego zeznań sporządzono jeden z opublikowanych portretów pamięciowych poszukiwanego.

- To dla nas nowe informacje – zapewniała Katarzyna Cisło z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. - Będziemy to sprawdzać. Jeśli ta osoba dzwoniła na telefon alarmowy, nagrania odszukamy. Dodała też jednak, że jeśli do tej interwencji doszło jeszcze przed pierwszym wybuchem, być może rzeczywiście po prostu zdarzyło się tak, że akurat wszystkie radiowozy były w terenie.

Nad sprawą bombera, który terroryzuje Kraków, pracują pirotechnicy, funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego, prokuratorzy i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wzrosła także nagroda za udzielenie informacji, która może pomóc w złapaniu sprawcy - z 20 do 30 tys. zł.