Po cichu postępuje proces rewizji, czyli zakłamywania historii PRL. Dzieje się to pod patronatem władzy z solidarnościowym rodowodem, która powinna robić wszystko, aby temu przeciwdziałać. Okazuje się jednak, że doraźne rachuby polityczne wypierają minione sentymenty i lojalności. Mamy z tym do czynienia już od powstania III RP, a środowisko Adama Michnika, które błyskawicznie zblatowało się z dawną nomenklaturą, jest tego najwymowniejszym przykładem.

Dziś patronem „najważniejszego" kulturalnego przedsięwzięcia polskiej prezydencji w UE, czyli Europejskiego Kongresu Kultury, staje się Zygmunt Bauman, który nie tylko nie rozliczył się ze swojej agenturalnej i UB-eckiej przeszłości, ale ogłosił, że była ona po prostu elementem jego lewicowej drogi życiowej. Uznanie stalinizmu za równoprawny element historii lewicy powinno najbardziej oburzać ją samą, do niedawna tak zresztą by było, ale widocznie wieją już nowe wiatry i lewicowcy organizujący kongres nie znajdują w tym niczego niestosownego.

W wielosłowiu Baumana odnaleźć można również interesujące rzeczy i nie o to chodzi, aby nie mógł on uczestniczyć w tego typu przedsięwzięciu. Czynienie jednak z Kongresu Kultury akademii ku czci Baumana to już inna sprawa. I to akademii, w której istotną rolę odegrała „odzyskana" i „odpolityczniona" TVP.

Czytaj w tygodniku "Uważam Rze" oraz na uwazamrze.pl