Mieszkaniec Siemianowic Śląskich wraz z kolegami kradł węgiel z pobliskich usypów na torach. W ten sposób pomagał rodzinie przetrwać zimę. – Mając 1300 zł na miesiąc, na czteroosobową rodzinę, nie ma szans, aby wykupić za te 700 zł tonę węgla od razu – wyznaje matka zmarłego, Barbara Ligenza.
Wojtka skazano najpierw na 1,5 roku w zawieszeniu, po następnej kradzieży wyrok ten zmieniono na odsiadkę. W lutym 2012 r. trafił do zakładu karnego w Wojkowicach.
Mężczyzna po dwóch miesiącach pobytu w więzieniu, zaczął skarżyć się na bóle brzucha, stracił ponad 20 kilo, zemdlał podczas apelu.
Zdaniem mecenasa Przemysława Krala – adwokata Barbary Ligenzy, funkcjonariusze zakładu karnego lekceważyli te sygnały. – Na pewno funkcjonariusze służby więziennej mieli informację o tym, że cierpiał na wirusowe zapalenie wątroby – tego nikt nie kwestionował. Stąd też powinni być czujni i powinni dbać o jego stan zdrowia – uważa.
– Kiedy Wojtek chodził do pielęgniarki, zgłaszając jej, że czuje ból – mówiono mu, że ma nie symulować – wspomina matka.