Od początku roku prowadzi ona śledztwo w sprawie finansów fundacji, której celem była walka z pedofilią. W styczniu tygodnik "Wprost" napisał, że za jej pieniądze prezes płacił w sklepach z luksusową odzieżą (m.in. Peek and Clopenburg, Van Graff, TK Maxx, Timberland). W ciągu roku tylko na to wydał prawie 30 tysięcy złotych. Poza tym służbową kartą płacił w w perfumeriach i sklepie z zegarkami, w aptekach i księgarniach. Kupił sobie też oprawki do okularów za 3 tys. zł, a 6 tys. zł wydał na wakacje w Turcji dla siebie i narzeczonej.
- Jakubowi Ś. postawiliśmy zarzut niegospodarności w celu osiągnięcia korzyści finansowej - mówi rp.pl Dariusz Ślepokura, rzecznik stołecznej prokuratury. Dodaje, że Jakub Ś., jako prezes Kidprotect.pl był zobowiązany do zajmowania się finansami fundacji i podejmował działania na szkodę tej fundacji od 25 kwietnia do 24 stycznia 20013.
Na czym polegała ta szkoda? – Pieniądze uzyskane od sponsorów i darczyńców fundacji przeznaczał na prywatne cele – tłumaczy prok. Ślepokura.
Z ustaleń śledczych wynika, że Kidprotect.pl pozyskiwał pieniądze m.in. z Funduszu Inicjatyw Społecznych w ramach programów „Milczenie nie jest złotem", „Mądrzy rodzice", Stop Pedofilom", a także z biura Rzecznika Praw Dziecka, z ministerstwa pracy, od prywatnych sponsorów i z 1 procenta za rok 2011. – Pieniądze te wydatkował nie na cele statutowe, a prywatne m.in. na zakup odzieży, artykułów spożywczych, przemysłowych, muzycznych, dokonywał zakupu usług konsumpcyjnych, medycznych, turystycznych, internetowych, czy transportowych – wylicza prok. Ślepokura. Dodaje, że wyrządzona przez Jakuba Ś. szkoda sięga 250 tys. zł. – Podejrzany nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień – dodaje prok. Ślepokura.
W styczniu gdy sprawa wyszła na jaw Jakup Ś. ogłosił, ze że wycofuje się z życia publicznego m.in. z powodu błędów jakie popełnił zarządzając fundacją. - Nie udało mi się pozyskać środków na dalszą działalność. A jednocześnie w wyniku moich zaniedbań, mojej własnej niefrasobliwości fundacja źle gospodarowała, a właściwie – ja źle gospodarowałem tym, czym fundacja do tej pory dysponowała – tłumaczył. Dziś nie chce rozmawiać z mediami. Zapytany o zarzuty odpowiedział jedynie, że „nie jest to prawda".