Bieńkowska, która przejęła wczoraj połączone ministerstwa rozwoju regionalnego oraz transportu, podkreśliła, że Polska ma do wydania bardzo duże środki z funduszów europejskich.
- Mamy przed sobą ogromną masę pieniędzy. I dwa dość trudne lata kończenia obecnej unijnej perspektywy budżetowej. A pieniądze, o których mówimy, są nawet większe, niż się spodziewaliśmy. 72 mld zamieniły się na 80 mld, bo przeliczyliśmy je na ceny bieżące - powiedziała w TOK FM minister. - Wydawanie takich ilości pieniędzy nie jest takie łatwe. Nawet dla kobiety - dodała żartem.
Jak zaznaczyła, największa część funduszy zostanie przeznaczona na infrastrukturę.
- Chcemy doprowadzić kraj w 2020 roku do takiego stanu, że będzie to kraj zasobny w infrastrukturę. Nie nadmiernie bogaty, jeśli chodzi o lotniska na przykład - powiedziała Bieńkowska. Dodała, że rozmawiała już z przedstawicielami kolei. I choć oceniła, że sytuacja na kolei jest "obiektywnie średnia", to jest dużo lepsza niż trzy lata temu. Nowa wicepremier przyznała jednak, że pieniądze na infrastrukturę chcę przynajmniej w połowie przeznaczyć na drogi.
- Nie wiem, czy z negocjacji z komisją wyjdziemy w takim stanie. Być może więcej będzie na koleje, co nie jest straszne. Kolej musimy wzmacniać - powiedziała Bieńkowska, dodając jednocześnie, że jest "bardzo sceptyczna" w kwestii inwestowania w szybką kolej, na którą Polski nie stać.