Potwierdził to nam Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
To była bardzo głośna sprawa. Pod koniec lutego 2,5-letnia Dominika ze Skierniewic poczuła się źle. Rodzice zawieźli ją do miejscowego szpitala. Tam lekarze stwierdzili, że dziecko jest jedynie przeziębione i odesłali do domu.
Stan dziewczynki jednak się pogarszał. Dostała wysokiej gorączki 41,5 stopnia. Rodzice wezwali pogotowie, ale dyspozytor odmówił. Karetka przyjechała dopiero po drugim wezwaniu. Dominika trafiła do łódzkiego szpitala, gdzie dwa dni później zmarła.
Sekcja wykazała, że dziecko zmarło na skutek szybko postępującej infekcji.
Po śmierci dziecka skierniewicka prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Badano je w trzech aspektach:czy nie było błędów w działaniach lekarza nocnej pomocy medycznej, z którym konsultowali się rodzice, dyspozytora pogotowia oraz łódzkiego szpitala gdzie dziecko zmarło.