Przemysław Wipler ma odpowiedzieć za stawianie czynnego oporu policjantom. Śledczy uważają, że poseł stosował przemoc i groźby po to, by policjanci odstąpili do interwencji. Drugi z zarzutów dotyczy znieważenia funkcjonariuszy publicznych.
Zanim jednak parlamentarzysta stanie przed prokuratorem, wcześniej musi utracić chroniący go immunitet. Wniosek o jego odebranie – jak podaje rmf24.pl – ma być złożony w przyszłym tygodniu. Poseł już w zeszłym tygodniu sam też złożył taki wniosek.
Stołeczna prokuratura oficjalnie nie potwierdza swoich planów. – Żaden wniosek nie jest złożony – mówi jej rzecznik Przemysław Nowak. Dodaje, że do końca tygodnia ma zapaść decyzja, czy w ogóle będzie. Jednak jak ustaliła „Rz", decyzja już jest. Wniosek i zarzuty też będą.
– Przez 113 dni, jakie upłynęły od zdarzenia, nie miałem żadnego kontaktu ze śledczymi. W zeszłym tygodniu nawet napisałem list do prokuratura generalnego Andrzeja Seremeta z prośbą o jak najszybsze zakończenie tej sprawy, która jest przedmiotem gry politycznej – mówi Wipler. Dodaje, że gdyby usłyszał zarzuty, jakie zapowiadają media, byłoby to „strzelanie ze śruty przy pomocy armaty".
– To zupełnie inny kaliber, niż zapowiadano na początku, kiedy to miałem pobić kordony policjantów i podrzeć im mundury – mówi.