36-letni Konrad O. w niecodzienny sposób próbował skłonić pilotów do zmiany trasy przelotów. Teraz czekają go poważne konsekwencje.
- Mężczyzna usłyszał zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym – mówi „Rz" Jarosław Biały naczelnik wydziału prewencji w Komendzie Powiatowej Policji w Pucku.
Piloci z bazy w Babich Dołach od kilku tygodni skarżyli się, że kiedy przelatują nad Gnieżdżewem, miejscowością położoną w odległości ok. 30 km od lotniska, ktoś z ziemi oślepia ich ostrym światłem, utrudniając pilotaż. Takie incydenty powtarzały się w strefie, w której regularnie odbywają się m.in. loty szkoleniowe.
- To zdarzało się w nocy - co jest dla pilota szczególnie niebezpieczne - i zawsze w tym samym rejonie. Ostatnio w taki sposób został oślepiony pilot śmigłowca ratowniczego „Anakonda" – mówi „Rz" Czesław Cichy, rzecznik Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.
W miniony poniedziałek w nocy, kiedy miał miejsce kolejny taki incydent, dyżurny 43. Bazy Lotnictwa zawiadomił policjantów, a ci natychmiast pojechali we wskazany rejon i ujęli winowajcę na gorącym uczynku. W chwili, kiedy znowu wycelował laser w kierunku znajdującego się nad nim śmigłowca. Jednak – wbrew temu, co wcześniej sądzili i piloci i policjanci - nie był to nastolatek żądny atrakcji, ale 36 letni mężczyzna, mieszkający na tym terenie. Konrad O. stał w pobliżu swojego domu i stąd oślepiał przelatujące maszyny.