– Chodzi o przywrócenie sprawiedliwości. Jeśli państwo nie nagrodzi dobra i nie ukarze zła, młodzież będzie pytać, czy watro być przyzwoitym – uważa Patryk Jaki z Solidarnej Polski. Jest on autorem projektu obniżającego emerytury byłym pracownikom aparatu bezpieczeństwa PRL. Złożono go 16 miesięcy temu, ale nie przeszedł jeszcze pierwszego czytania.
Jeszcze dłużej na rozpatrzenie czeka podobny projekt PiS złożony w 2011 r. na dzień przed 30. rocznicą stanu wojennego. Prawica uważa, że w przededniu kolejnej rocznicy projekty powinny zostać wyjęte z zamrażarki. Szanse są małe, bo nie chce tego rząd.
W Polsce byli funkcjonariusze MSW są wyjęci z powszechnego systemu emerytalnego. Nie wnoszą składek do ZUS, a ich świadczenia są wypłacane z budżetu państwa. Resortowa emerytura nie przysługuje jednak tym funkcjonariuszom, którzy w latach 1944–1956 dopuścili się przestępstw w związku z wykonywaniem obowiązków. PiS chce ten okres przedłużyć do 1989 r., bo Służbę Bezpieczeństwa zlikwidowano dopiero w maju 1990 r.
Jeszcze dalej idzie projekt Solidarnej Polski. Posłowie chcą wszystkim byłym funkcjonariuszom aparatu przymusu obniżyć świadczenia za każdy rok pracy w służbach o około dwóch trzecich. – Te osoby i tak dzięki dawnej pracy zgromadziły oszczędności i nieruchomości, które pozwalają im na komfortowe życie. Są w lepszej sytuacji niż osoby represjonowane – mówi Jaki.
Oba projekty utknęły w sejmowych komisjach odpowiedzialnych za politykę społeczną i sprawy wewnętrzne. Powód? – Mamy na tapecie bardzo wiele projektów, a o te wnioskodawcy się szczególnie nie upominali – wyjaśnia szef Komisji Spraw Wewnętrznych Marek Wójcik z PO. Jednak nie ukrywa, że decydujące były negatywne opinie rządu.