Jeździła ona ponoć szybciej niż współczesne pociągi, produkowano ją w Polsce, była punktualna, elegancka. Dopiero po 80 latach PKP kulawo próbuje dogonić standard, który powszechnie obowiązywał przed wojną. Publiczności Luxtorpeda zapierała dech w piersiach w przeciwieństwie do Pendolino.
Sporo w tym przesady. Luxtorpedy były dumą polskich kolei, ale jako środek transportu miały znaczenie raczej marginalne. Tych luksusowych wagonów motorowych kursowało po Polsce sześć (jeden produkcji austriackiej, reszta polskiej, na licencji) każdy zabierał po mniej więcej 60 osób. Ciekawostkę stanowi fakt, że PKP tak jak inne koleje przed wojną postawiły na rozwój komunikacji wagonami motorowymi i jako „torpedy" powszechnie określano ten właśnie środek transportu, także wagony wolniejsze i o gorszym standardzie. Stąd zresztą liczne pomyłki, właściwych Luxtorped było tylko właśnie sześć.
Jeździły szybko, jednak współczesne pociągi jeżdżą szybciej (poza nielicznymi wyjątkami, typu koszmarna linia Warszawa-Łódź). No i czasem przejazdu imponowały na liniach podgórskich. Do dzisiaj wspomina się niepobity rekord Luxtorpedy na trasie Kraków-Zakopane: 2 godziny 18 minut. To, że Luxtorpedy znakomicie sobie radziły sobie na szlakach podgórskich po części wynikało z faktu, że wagon zawsze musiało obsługiwać dwóch maszynistów w kabinach na obu jego końcach. Jadąc do Zakopanego trzeba zmieniać kierunek jazdy, wówczas wykorzystanie dwóch maszynistów było, by tak rzec, maksymalne. Maszynistę Luxtorpedy i sam pojazd można zobaczyć na filmie poniżej. Zwraca uwagę dosyć nietypowa pozycja w jakiej trzeba było kierować tym cudem techniki.
Luxtorpeda miała tylko jedną klasę – pierwszą. To charakterystyczne, że czytając o tej maszynie można się spotkać ze wspomnieniami tych, którzy ją podziwiali z zewnątrz na dworcach czy szlakach kolejowych, a prawie w ogóle nie daje się znaleźć tych, którzy nią po prostu podróżowali.