To nie był dobry tydzień dla Andrzeja Dudy. Od początku lutego kandydat PiS prowadził widowiskową kampanię, której towarzyszyły wizerunkowe błędy obozu prezydenta. Stąd wzrost notowań Dudy i spadek Komorowskiego w sondażach. Ale teraz role się odwracają. Kampania Bronisława Komorowskiego nabiera dynamiki, a Duda wyraźnie się pogubił.

Od dłuższego czasu było wiadomo, że Platforma ma gotowy projekt dotyczący sztucznego zapłodnienia. Przypadkiem, czy też celowo, jego przyjęcie przez rząd zbiegło się z kampanią prezydencką – i stało się automatycznie tematem deklaracji kandydatów. Komorowski ma od lat tę samą, dobrze brzmiącą formułkę: że jest za życiem, co znaczy sprzeciw wobec kary śmierci, eutanazji oraz aborcji (choć akceptuje obecne przepisy). Ta zręczna formuła pozwala Komorowskiemu popierać in vitro.

Z kolei nieprzygotowany na tę sytuację Duda plątał się i wygłaszał coraz bardziej radykalne sądy. Początkowo twierdził, że jego stanowisko „jest zgodne z episkopatem" i godzi się na sztuczne zapłodnienie „pod pewnymi warunkami". Tyle że to nieprawda, bo in vitro jest dla Kościoła nie do zaakceptowania – co przypomniał sekretarz episkopatu bp Artur Miziński. W związku z tym Duda oświadczył, że jest przeciwnikiem in vitro. A potem nazwał tę metodę „oszustwem". W sobotę w Radiu Maryja powtórzył swe ostre sądy.

Sztabowcy PO wyczuli, że to jego słaby punkt, i natychmiast wypomnieli mu, że w 2012 r. podpisał się pod projektem PiS, który przewidywał karę więzienia za in vitro. Według naszych informacji sztab PO zamierza jeszcze mocniej naciskać na Dudę w kwestiach światopoglądowych. Obsadzenie go w roli religijnego fundamentalisty, który będzie realizował politykę dyktowaną przez Kościół – to marzenie Platformy, bo w Polsce taki kandydat nie ma szans na zwycięstwo. Na tym tle Komorowski, który także deklaruje się jako katolik, jest kandydatem bardziej umiarkowanym. W sobotę, gdy Duda pielgrzymował do Torunia, prezydent zapowiedział ratyfikację kontrowersyjnej konwencji w sprawie zwalczania przemocy wobec kobiet, którą Kościół uważa za zagrożenie dla tradycyjnego modelu rodziny. A zatem Komorowski zaprezentował się jako polityk i katolik pragmatyczny, który nie siedzi w kruchcie i słucha większości Polaków – a konwencja ma wedle sondaży duże poparcie społeczne.

Sztab Komorowskiego ograł Dudę także w innej kwestii, która może się stać ważnym tematem kampanii – nieprawidłowości w SKOK, które przez lata związane były z PiS. Pracowali w nich politycy tej partii i ich rodziny, a spora część posłów – na czele z Jarosławem Kaczyńskim – brała w SKOK kredyty. Komisja Nadzoru Finansowego stwierdziła jednak, że senator PiS Grzegorz Bierecki – twórca SKOK – wyprowadził wraz ze swą rodziną kilkadziesiąt milionów złotych z systemu SKOK do spółki, której jest właścicielem.

Oczywiście, nikt w PiS nie wierzy, że ujawnienie w tym momencie zarzutów KNF dotyczących lat 2010–2011 jest przypadkowe. Ale Kaczyński szybko interweniował i Bierecki został zawieszony w prawach członka Klubu PiS. Tyle że mleko się rozlało i Platforma już szuka związków Dudy ze SKOK. Może to Duda w 2009 r. jako główny prawnik prezydenta Lecha Kaczyńskiego pisał wniosek do Trybunału Konstytucyjnego ze sprzeciwem wobec objęcia SKOK-ów nadzorem państwa? Może w ten sposób maskował malwersacje? A może jest niesamodzielny i był w tej sprawie wykonawcą poleceń Lecha Kaczyńskiego? Skoro tak, to czy jeśli zostanie prezydentem, będzie takim samym narzędziem w rękach jego brata? A może SKOK pomagały mu w kampanii? Jeśli – jak chce tego Platforma – osią kampanii prezydenckiej staną się kwestie światopoglądowe oraz zaginione pieniądze SKOK, to Andrzej Duda straci szanse na konkurowanie z Bronisławem Komorowskim. W ostatnich dniach to sztab PO narzuca ważne tematy debaty kampanii, a PiS reaguje krotochwilnie – czy to otwierając muzeum prezydentury Komorowskiego, czy emitując filmik z wpadkami językowymi prezydenta.

Na razie sztabowcy PO smucą się z jednego tylko powodu – że wybory są dopiero za dwa miesiące. Wbrew sondażom byli pewni, że gdyby głosowanie odbywało się w najbliższych kilku–kilkunastu dniach, to Duda już by się nie podniósł i Komorowski mógłby wygrać w pierwszej turze – o czym wciąż marzy.