To nie był dobry tydzień dla Andrzeja Dudy. Od początku lutego kandydat PiS prowadził widowiskową kampanię, której towarzyszyły wizerunkowe błędy obozu prezydenta. Stąd wzrost notowań Dudy i spadek Komorowskiego w sondażach. Ale teraz role się odwracają. Kampania Bronisława Komorowskiego nabiera dynamiki, a Duda wyraźnie się pogubił.
Od dłuższego czasu było wiadomo, że Platforma ma gotowy projekt dotyczący sztucznego zapłodnienia. Przypadkiem, czy też celowo, jego przyjęcie przez rząd zbiegło się z kampanią prezydencką – i stało się automatycznie tematem deklaracji kandydatów. Komorowski ma od lat tę samą, dobrze brzmiącą formułkę: że jest za życiem, co znaczy sprzeciw wobec kary śmierci, eutanazji oraz aborcji (choć akceptuje obecne przepisy). Ta zręczna formuła pozwala Komorowskiemu popierać in vitro.
Z kolei nieprzygotowany na tę sytuację Duda plątał się i wygłaszał coraz bardziej radykalne sądy. Początkowo twierdził, że jego stanowisko „jest zgodne z episkopatem" i godzi się na sztuczne zapłodnienie „pod pewnymi warunkami". Tyle że to nieprawda, bo in vitro jest dla Kościoła nie do zaakceptowania – co przypomniał sekretarz episkopatu bp Artur Miziński. W związku z tym Duda oświadczył, że jest przeciwnikiem in vitro. A potem nazwał tę metodę „oszustwem". W sobotę w Radiu Maryja powtórzył swe ostre sądy.