Rozmowa w pałacyku przy warszawskiej ulicy Foksal trwała we wtorek niewiele ponad 40 minut, ale w jej trakcie ze strony Stephena Harpera padła znacząca deklaracja.
– Duda przypomniał to, co mówił w czasie kampanii wyborczej: będzie się starał o powstanie stałych baz NATO na terenie Polski. Chcemy, aby podczas szczytu sojuszu w Warszawie w przyszłym roku zapadły decyzje wychodzące ponad to, co zostało powiedziane w trakcie ostatniego takiego spotkania w Newport we wrześniu ubiegłego roku. Harper zadeklarował gotowość do aktywnego kształtowania agendy warszawskiego szczytu – relacjonuje dla „Rzeczpospolitej" przebieg spotkania Krzysztof Szczerski typowany na ministra ds. zagranicznych w kancelarii nowego prezydenta.
Kanadyjscy Ukraińcy
Formuła użyta przez Harpera jest bardzo ostrożna, ale to mimo wszystko wyłom w dotychczas jednolitym froncie głównych krajów NATO przeciw budowie stałych baz w Polsce. Przeciwko takiemu „prowokowaniu" Rosji w szczególności jest Angela Merkel. Stanowisko Harpera, jeśli utrzyma się u władzy po październikowych wyborach parlamentarnych, może zmienić dynamikę szczytu NATO latem przyszłego roku. Premier Kanady miał już znaczący wpływ na decyzję przywódców G7 w poniedziałek o trwałym wykluczeniu Rosji Władimira Putina z elitarnego klubu najbogatszych krajów świata.
– Bardzo pozytywnie oceniamy politykę Kanady wobec Rosji, to dla Polski ważny sojusznik w ramach NATO – podkreśla Szczerski.
Na szczycie w Schloss Elmau żaden przywódca G7 nie miał równie twardych słów dla Moskwy co Harper. Uznał on bowiem, że pod kierunkiem Putina Rosja stała się krajem, który należy do innej cywilizacji niż Zachód. I dopóki nie nastąpi zmiana przywódcy na Kremlu, prawdziwe porozumienie z Moskwą nie jest możliwe.
– W ramach G7 podzielamy podobne wartości: głębokie zaangażowanie na rzecz demokracji, wolności, praw człowieka i rządów prawa. A także, rzecz jasna, jesteśmy zaangażowani na rzecz wzajemnego bezpieczeństwa. Pan Putin nie pasuje do żadnej z tych definicji – oświadczył Harper. – Czy to zajmie pięć miesięcy czy 50 lat, nigdy nie zaakceptujemy zmiany siłą granic suwerennych państw.