Prawo właściciela. Ale żal. Tym większy, że obiekt trafia w ręce funduszu jednego z wielkich, zachodnich banków. A to nie wróży nic dobrego. Nie wróży, bo fundusze tego rodzaju mają tylko jeden cel – zwiększyć wartość swojej inwestycji. Szybko i zdecydowanie. Po to zostały powołane i z pewnością nowy właściciel Starego Browaru tak właśnie będzie postępował. I nic nie zmienią tutaj zaklęcia Grażyny Kulczyk, że firma będzie zarządzana przez tych samych ludzi, którzy będą kontynuowali swoją dotychczasową filozofię działania. Strategię wyznacza właściciel, a zarząd jest po to, aby ją realizował. Jeśli wyznaczonych celów nie osiągnie, będzie – jak to się ładnie określa w korporacjach – „kontynuował swoją karierę poza naszą organizacją".
Czy Stary Browar, w którym dzisiaj działa ponad dwieście sklepów oraz pięćdziesiąt restauracji i kawiarni, a także hotel, można jeszcze bardziej skomercjalizować? Pewnie tak. Gdy przed laty Grażyna Kulczyk starała się o kredyt na jego wybudowanie, bank zamówił ekspertyzę u zagranicznych specjalistów, bo wówczas nie było jeszcze w Polsce ludzi, którzy znali tę materię wystarczająco dobrze. Opinia ekspertów nie była optymistyczna – ich zdaniem Stary Browar był zbyt mało komercyjny, marnotrawił zbyt dużo wolnej przestrzeni. Ale Grażyna Kulczyk upierała się przy swoim i doprowadziła rzecz do finału. I bardzo dobrze, bo m.in. ta przestrzeń nadaje Browarowi charakter i buduje klimat tego miejsca. Powoduje, że nie jest (nie była?) to jedna z tysięcy handlowych galerii. Nie jest nią też dlatego, że w Starym Browarze odbywają się imprezy kulturalne i to z zupełnie innej półki niż „galeryjne".
Co z tym pocznie nowy właściciel, trudno na razie przesądzać. Ale jestem sceptyczny, bo jego sentyment do Starego Browaru będzie o niebo mniejszy niż dotychczasowej właścicielki. Obym się mylił, ale wydaje mi się, że na naszych oczach Stary Browar zacznie się wkrótce przepoczwarzać w jeszcze jedno miejsce, gdzie spoceni klienci będą się uganiać za kolejnymi „wyprzedażami stulecia". Tylko patrzeć, jak w centralnym miejscu dawnego browaru Huggerów postawią fontannę, która z jakichś powodów jest obowiązkowym wystrojem polskich przybytków Merkurego.
Ledwie kilka dni przed informacją o sprzedaży Starego Browaru Błażej Bogdziewicz z Caspar Asset Management powiedział mi, że „kapitalizm potrzebuje kapitalistów". Nie jest to myśl szczególnie odkrywcza, ale w Polsce cały czas w myśleniu o gospodarce nieobecna. I wraz z odejściem „pani na Starym Browarze", jak z pewną nutką złośliwości określano Grażynę Kulczyk, znika nam z Poznania jeszcze jeden kapitalista. Prawdziwy właściciel, zakochany w tym, co stworzył, i zainteresowany, aby jego dzieło było naprawdę wielkie. Znika też muzeum, które Grażyna Kulczyk chciała wybudować obok Starego Browaru i wystawiać tam między innymi swoją kolekcję malarstwa. Zamiast tego będziemy mieli firmę, której statutowym celem jest „produkowanie zysku". I dla której Stary Browar będzie instrumentem do tej produkcji.
Zmiana ta jest może i nieuchronna, ale cieszyć się nie ma z czego.