– W centrum Zielonej Góry zaczyna brakować działek inwestycyjnych pod budownictwo wielorodzinne – zauważa Filip Sąsiadek, kierownik zielonogórskiego oddziału firmy doradczej i pośredniczącej w obrocie nieruchomościami Home Broker. – Lepiej jest na obrzeżach i w dzielnicach z mniej zwartą zabudową. Są też tzw. plomby, czyli działki między osiedlowymi budynkami.
Wyciskanie metrów
Jak mówi Filip Sąsiadek, większość gruntów inwestycyjnych należy do miasta albo spółdzielni mieszkaniowych. – Rzadko właścicielem terenu jest firma albo prywatna osoba – zwraca uwagę ekspert z Home Brokera. – Ale tak jak na wszystkich rynkach nieruchomości w Polsce, także i tu trafiają się okazje. Perełką można nazwać działkę w centrum miasta, na w pełni zagospodarowanym osiedlu lub przy trasie wyjazdowej z miasta. Deweloperzy walczą o jak najlepsze miejsca. Często się zdarza, że licytują tereny na przetargach – opowiada.
Firmy szukają względnie niedużych działek, na których da się postawić jak najwięcej mieszkań. Wiąże się to, jak tłumaczy Filip Sąsiadek, z cenami gruntów. – Na rynku widać lekką zmianę trendów. Część deweloperów chce zaistnieć, nazwijmy to, dobrym produktem, więc w świetnym miejscu szuka gruntów ze starymi zabudowaniami, które są wyburzane – opowiada kierownik z Home Brokera. – W ich miejscu powstają nowoczesne budynki, które z zewnątrz przypominają starą zabudowę.
Z analiz Home Brokera wynika, że ceny gruntów na obrzeżach miasta się ustabilizowały. – W centrum nadal są dość wysokie, to 400–500 zł za mkw. – podaje Filip Sąsiadek. Jego zdaniem w najbliższych latach ceny powinny się utrzymać na zbliżonym poziomie, wykazując tendencję do niewielkiego wzrostu.
– Na pewno wiele zależy od polityki rządu. Czy kredyty mieszkaniowe dla młodych będą nadal dotowane? Czy budownictwo wielorodzinne zyska wsparcie? – wyjaśnia.