Pastafarianie, czyli wyznawcy Latającego Potwora Spaghetti, wierzą, że jest on miłym bogiem. Stworzył świat pod wpływem alkoholu i bardzo lubi piratów, z których – zdaniem pastafarian – wyewoluowała cała ludzkość. Wyznawcy Potwora nie lękają się też śmierci, bo na najbardziej gorliwych wyznawców czeka raj ze striptizerami obu płci i wulkanem piwnym.
Zdaniem wielu religioznawców ten zestaw wierzeń jest kpiną z religii, mającą na celu ośmieszenie innych wyznań. Podobnie uznało Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji (obecnie wyznania podlegają MSWiA), które w 2013 roku odmówiło pastafarianom wpisu do rejestru kościołów i związków wyznaniowych. Podparło się przy tym opinią biegłych.
Wyznawcy Potwora mają jednak duże sukcesy w sądowych zmaganiach z ministerstwem. Dwa razy z nim wygrali, choć ostatecznie nie uzyskali wpisu do rejestru. Ostatnio zaszła ważna zmiana w prawie. Sądy administracyjne zyskały możliwość nakazywania urzędom zmiany zaskarżonej decyzji, czyli, w tym przypadku, dokonania wpisu w rejestrze.
Dlatego pastafarianie spodziewali się w czwartek przełomowej, korzystnej dla siebie decyzji. W Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie stawiło się kilkadziesiąt osób, z których niektóre były przebrane za piratów, a inne miały na głowie durszlaki – rytualne nakrycie głowy pastafarian.
Aplikant adwokacki Sebastian Sztorc, który reprezentował pastafarian, mówił przed sądem, że w Polsce faworyzowane jest chrześcijaństwo. – Twórcy religii chrześcijańskiej określili byt transcendentny mianem Boga, a nie Latającego Potwora Spaghetti, jak w ten sprawie. Wizualizacja tego bytu następuje w formie płonącego krzewu, w dodatku mówiącego, a nie Latającego Potwora Spaghetti – wywodził.