Reklama

GetBack przed sądem

Pieniądze wyprowadzono do różnych firm – mówił na pierwszej rozprawie były prezes i wymieniał „winnych". Zdaniem śledczych jego wyjaśnienia nie mają poparcia w dowodach.

Aktualizacja: 27.02.2022 21:07 Publikacja: 27.02.2022 19:25

Na oszustwach związanych z dystrybucją obligacji GetBacku 9 tys. osób straciło 3 mld zł

Na oszustwach związanych z dystrybucją obligacji GetBacku 9 tys. osób straciło 3 mld zł

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Proces w sprawie afery GetBacku ruszył przed Sądem Okręgowym w Warszawie w miniony piątek. Pierwsze wyjaśnienia złożył Konrad K., były prezes GetBacku, który uważa się za „kozła ofiarnego", a postawione mu zarzuty za absurdalne. – Ludziom ukradziono pieniądze już po moim zatrzymaniu – przekonywał.

Byłego prezesa windykacyjnej spółki i 15 innych osób – głównie byłych prezesów i menedżerów Idea Banku – Prokuratura Regionalna w Warszawie oskarżyła o oszustwa związane z dystrybucją obligacji GetBacku, przez co 9 tys. osób straciło 3 mld zł.

Lista prezesa

Co zaskakujące, Sąd Okręgowy w Warszawie już 1 lutego złożył wniosek do sądu apelacyjnego o przedłużenie mu aresztu (K. siedzi w nim od czterech lat, od czerwca 2018 r.) – „na dalszy okres 6 miesięcy, tj. do dnia 7 września 2022 r. godz. 14:30" – tłumaczy nam sekcja prasowa sądu. Uzasadnienie? „Duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanych oskarżonemu czynów", grożąca surowa kara, obawa matactwa. Obrońcy wskazywali, że ich klient siedzi i tak rekordowo długo.

Konrad K. nie czuje się winny. Uważa, że spółka miała środki, by spłacić obligatariuszy, i nigdy nie straciła płynności. – GetBack był „nadpłynny", miał trzy razy więcej gotówki niż obligacji, kredytów i innych zadłużeń. W marcu 2018 r. GetBack miał 8 mld zł gotówki i 3 mld zł w obligacjach – przekonywał.

Dlaczego więc spółka nie spłaciła obligacji? – Ze względu na wyprowadzenie pieniędzy przez głównego akcjonariusza – tłumaczył Konrad K., dodając, że pieniądze „ukradziono" już po tym, gdy go zatrzymano.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

GetBack wystartował w sądzie

Twierdził, że przyprowadził do GetBacku „bardzo wielu inwestorów, którzy chcieli kupić akcje, wykupić obligacje". – Było ich 13. Na dzień 16 kwietnia 2018 r. był pomysł tzw. małej emisji akcji, co miało być ogłoszone na Giełdzie Papierów Wartościowych 16 kwietnia przed godziną 9.00 – wskazywał oskarżony i wyliczał tych, którzy mieli mu w tym planie przeszkodzić.

Konrad K. uważa, że aktywa GetBacku wyprowadzono „metodą na układ ze spółki" i trafiły do pięciu różnych podmiotów. Sypał listą nazwisk przedsiębiorców, którzy – według niego – byli w to zamieszani. – Żeby taka kradzież była możliwa, musi być spółka, która ma pełne magazyny towaru. Musi być taka sytuacja, że właściciel spółki mało w nią zainwestował w stosunku do wartości towaru. Towar kupiony jest za zysk i pieniądze pożyczone – tłumaczył. Twierdził, że żaden z oskarżonych nie wyprowadzał pieniędzy, a niektórzy wręcz mieli przed tym „ratować" GetBack, gdy on siedział już w areszcie. Deklarował: – Ludzie chcą odzyskać pieniądze i ja oddam im je na tacy – mówił, dodając, że ma „moralny obowiązek spowodować, by poszkodowani „odzyskali w 100 proc., to, co stracili razem z odsetkami". Zrobi, gdy wyjdzie na wolność.

Konrad K. mówił szybko, rzucał liczby, nazwiska, nazwy firm. Dostało się m.in. Leszkowi Czarneckiemu i znanemu adwokatowi. – Proszę wolniej, znowu się pan rozpędził – dyscyplinowała go sędzia Iwona Strączyńska, przewodnicząca składu orzekającego.

Poszkodowani czekają

Jak do tych wyjaśnień podchodzi prokuratura? – Nie mają żadnego poparcia w materiale dowodowym, to argumentacja wyssana z palca. Takich środków, o jakich mówił oskarżony, spółka nie miała nawet w czasie prosperity. To nie ma odzwierciedlenia w stanie rachunków spółki – słyszymy od jednego ze śledczych.

Czytaj więcej

Afera Getback: Łapówki za ochronę
Reklama
Reklama

Wbrew temu, co twierdzi oskarżony, ustalenia prokuratury wskazują, że wiosną 2018 r. GetBack miał lukę płynnościową rzędu 200–250 mln zł. Dlatego K. gorączkowo poszukiwał wtedy inwestorów – bez efektu. Według aktu oskarżenia komunikat GetBacku z 16 kwietnia 2018 r., informujący o rzekomym prowadzeniu rozmów z PKO BP i Polskim Funduszem Rozwoju w sprawie uzyskania 250 mln zł wsparcia finansowego, był „fałszywy" – i także za to były prezes ma dziś zarzut.

Szukając wówczas dofinansowania, Konrad K. dotarł nawet do Kornela Morawieckiego – ojca premiera, który podczas spotkania zadzwonił do syna. Premier uciął rozmowę, odpowiadając przez telefon, że „zna sprawę i żeby ojciec się w to nie wtrącał" – wskazuje akt oskarżenia.

– Dobrze, że proces ruszył, czekamy na wyjaśnienia wszystkich oskarżonych. Konrad K. wspomniał, że „pieniądze są 100 metrów od budynku sądu". Czekamy więc, aż powie, gdzie konkretnie, i na to, żeby sąd wydał postanowienie o zabezpieczeniu tych środków finansowych w ramach toczącego się procesu karnego – mówi nam Artiom Bujan, prezes Stowarzyszenia Poszkodowanych Obligatariuszy GetBacku.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Czy Warszawa uzna małżeństwa jednopłciowe? Urzędnicy czekają z zmianę w przepisach
Kraj
„Rzecz w tym”: Kryzys ochrony zdrowia przy świątecznym stole. Czy system właśnie się zaciął?
Kraj
Tramwaje Warszawskie na Rakowieckiej pojadą w poniedziałek. Czy to sukces Rafała Trzaskowskiego?
Kraj
Podcast „Rzecz w tym”: PiS w ogniu wewnętrznych wojen
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama