Początkowa sztywna atmosfera wizyty zmieniła się diametralnie w środę. Petro Poroszenko nazwał Andrzeja Dudę swoim przyjacielem, a z kolei polski gość bardzo chciał, by prezydent Ukrainy przyjechał do Warszawy 2 grudnia – w 25. rocznicę uznania przez Polskę niepodległości Ukrainy. Polska uczyniła to jako pierwszy kraj na świecie, o pięć godzin wyprzedzając Kanadę.
Wspólnymi siłami
W środę Poroszenko wspominał kilkakrotnie działania Polski wspierające Ukrainę. Powiedział m.in., że obecny rok „będzie pierwszym, w którym nie udał się energetyczny szantaż ze strony Federacji Rosyjskiej [wobec Ukrainy]. To, że ten szantaż nie działa, to jest sprawa naszych europejskich partnerów, a przede wszystkim polskich partnerów".
Ukraiński przywódca podkreślał też, że umowa o strefie wolnego handlu z Unią w znacznym stopniu zrekompensowała Ukrainie utratę rosyjskiego rynku, od którego odcięły ją sankcje Kremla.
Wcześniej obaj prezydenci oglądali wojskową paradę z okazji rocznicy niepodległości. Wśród 4 tysięcy weteranów wojny w Donbasie defilujących po centralnej ulicy Kijowa Chreszczatyku był polski oddział z Brygady Polsko-Litewsko-Ukraińskiej (tzw. PolLitUkr). Poprzedni i jedyny raz w historii wspólna polsko-ukraińska defilada wojskowa w Kijowie (mniej więcej w tym samym miejscu) odbyła się 9 maja 1920 roku, gdy przez miasto odbite Armii Czerwonej maszerowały razem oddziały polskie oraz ukraińskie Symena Petlury.
Obecnie obaj prezydenci cały czas podkreślali wszystko, co łączy nasze kraje i wzajemnie je uzależnia. We wspólnej deklaracji podpisanej w Kijowie szefowie obu państw uznali, że „przywrócenie pokoju na Ukrainie ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa wszystkich państw europejskich, w tym Polski", ale też, że „Ukraina uznaje za istotną aktywną rolę i znaczenie Polski w poszukiwaniu trwałego rozwiązania na rzecz pokoju w regionie". Kilka miesięcy temu m.in. bierność ukraińskiej dyplomacji storpedowała próby Warszawy dołączenia do tzw. formatu normandzkiego (czyli rozmów o zakończeniu wojny na Ukrainie).